Recenzja: Make Or Break, Dave MacLeod
O Make or Break: Don’t Let Climbing Injuries Dictate Your Success Davea MacLeoda myślałem już od jakiegoś czasu, jednak cena skutecznie mnie zniechęcała. Ponad 180 zł za skiążkę to dla mnie nie jest mało, szczególnie jeśli nie mam możliwości pomacania gotowego produktu i przeczytania kilku fragmentów przed zakupem, żeby dowiedzieć się, czy pozytywne sieciowe recenzje na pewno są uzasadnione. W końcu zaryzykowałem i zamówiłem książkę poprzez stronę autora. (Jeśli chcesz wiedzieć, co z tego wynikło, zachęcam do przeczytania tego posta na fejście: policja, międzynarodowa grupa przestępcza, macki światowej finansjery i nie tylko!) Dotarła szybko, bo już po tygodniu cieszyłem się podpisanym egzemplarzem.
Jako że jest to druga książka Dave’a, muszę zacząć od porównania obu pozycji, szczególnie że 9 out of 10 climbers również recenzowałem. Przede wszystkim w Make or Break mamy nieco inny język. O ile pierwsza książka bardziej przypomina blogowe wpisy, o tyle druga pozycja nie jest już językowo tak luźna, co pewnie wynika z tematyki. Nie da się pisać o kontuzjach, nie używając chociaż odrobiny medycznego nazewnictwa. Na szczęście nie znajdziemy tam wielu zwrotów rodem z PubMedu czy angielskiej wersji atlasu fizjologii człowieka.
Pozycja jest podzielona na kilka rozdziałów i niezliczoną ilość podrozdziałów.
Rozdział pierwszy traktuje o problemach, jakie stoją przed wspinaczami w związku z kontuzjami. Możemy dowiedzieć się, dlaczego leczenie, którego próbowaliśmy dotychczas, zazwyczaj nie przynosi pożytku, i dlaczego w ogóle dopadają nas kontuzje. Dave dzieli się również wiedzą nt problemów z lekarzami i medycyną sportową. Wie o czym pisze, bo ilość kontuzji, które przeszedł, jest imponująca. Poza tym zdobył tytuł naukowy w medycynie sportowej oraz w fizjologii i sporcie na Uniwersytecie w Glasgow. W rozdziale pierwszym podkreśla rolę poprawnej technikę ruchu. Rozprawia się z mitem, pokutującym również wśród wspinaczy, a sugerującym, że młody organizm łatwo znosi błędy techniczne, zły styl życia, brak odpowiednio długich przerw pomiędzy sesjami treningowymi, czy byle jaką rozgrzewkę. MacLeod uważa, że to wszystko akumuluje się w naszych organizmach niezależnie od wiek.
Młody organizm niczego lepiej nie znosi, po prostu ze względu na krótką historię zniszczeń, problemy nie osiągnęły jeszcze progu bólu, co nie znaczy, że nic złego się nie dzieje.
W drugim rozdziale (dla masochistów) autor uczy nas odróżniać ból dobry od bólu złego. Trenując stąpamy po bardzo cienkim lodzie, ponieważ w czasie treningu dążymy do uszkodzenia tkanki, jednak te uszkodzenia muszą być na tyle małe, żeby przed kolejną sesją zdążyły się z nawiązką zregenerować, a na tyle duże, żeby regenerację z kompensacją na orgniźmie wymusić. To dlatego właśnie osoby o niewielkim stażu treningowym łatwiej mogą nabawić się kontuzji. Po prostu nie potrafią powiedzieć w odpowiednim momencie „dość”.
Kolejny rozdział Make or Break szeroko omawia rolę prewencji oraz cztery najważniejsze czynniki: technikę, postawę (fizyczną), aktywność (którą należy zrobić w związku z kontuzjami) oraz odpoczynek. Dosyć szeroko opisuje najczęstsze błędy techniczne, jak niepoprawne używanie stopni, czy napięcia ciała (body tension). Przestrzega przed powolnym wspinaniem się, skutkującym mocnymi przyblokami, które często powodują problemy ze ścięgnami i łokciami. Podaje również przykłady innych aktywności wspinaczkowych, mogących wywoływać kontuzję, jak np. podciąganie się na zbyt wąskiej chwytotablicy, czy dynamiczne ruchy do małych chwytów. Dave podkreśla wagę poddawania całego ciała obciążeniu, aby wymusić na nim odpowiedź hormonalną, powodującą szybsze leczenie kontuzji. Przestrzega tym przed całkowitym odstawieniem aktywności sportowej, powołując się na konkretne badania, potwierdzające skuteczność takiego podejścia. W przypadku postawy fizycznej autor zwraca uwagę np. na przyczyny wspinaczkowego garbienia się oraz to, do czego może ono doprowadzić (np. konflikt podbarkowy). Pisze również o wpływie trybu życia oraz odżywiania.
Rozdział czwarty to poniekąd przedłużenie rozdziału trzeciego. Autor opisuje metody rehabilitacji oraz leczenia symptomów i przyczyn kontuzji. W Make or Break znajdziemy przegląd fizjoterapeutycznych metod, opisanych pod kątem ich skuteczności. Dave posiłkuje się konkretnymi badaniami. Przeczytamy nie tylko o takich klasykach, jak masaż sportowy, ale również o nowszych wynalazkach, jak np. zastrzyków z plazmy, czy terapii genowej. Lektura tej części książki przynosi raczej smutną konkluzję: większość obiecanych pozytywnych efektów rehabilitacji to czysto marketingowe bajanie, a niektóre, jeśli zastosowane do nieodpowiedniej kontuzji, mogą nawet przynieść odwrotny efekt, jak np. zastrzyki z kortyzolu powodujące osłabienie ścięgien. Dlatego tak ważna jest poprawna diagnoza. Autor sugeruje, aby zawsze szukać fachowców od danej części ciała i nigdy nie zadowalać się pojedynczą diagnozą, szczególnie jeśli któryś z tych fachowców namawia na operację.
W piątym rozdziale dowiemy się jak radzić sobie z kontuzją od strony psychicznej. Rada numer jeden: Zaakceptuj to, że naprawdę jesteś poważnie skontuzjowany! Ignorowania tego stanu nigdy nie przyniesie niczego dobrego. Akceptacja pozwoli na szybsze zabranie się za leczenie, będziesz również wiedział, jakich aktywności unikać i co zmienić w swoim wspinaniu, żeby kontuzja się nie powtórzyła.
Kolejna część Make or Break dotyczy wspinaczy bezczelnie młodych, więc nie będę jej tutaj omawiał. Następujące po niej rozdziały bardziej szczegółowo opisują nasze podzespoły, co może się w nich popsuć oraz jak sobie z tym radzić. Tutaj mamy też sporo zdjęć ćwiczeń rehabilitacyjnych, tejpowania, rozciągania, czy blokad kończyn. Są rysunki w specyficznej dziecinnej stylistyce, czytelnie ilustrujące to, co nam w ciele gra (lub przestało).
Całość to 216 stron wiedzy podanej przystępnie, bez lukrowania, ale i bez czarnowidzenia. Dla wspinającego się rehabilitanta Make or Break być może nie będzie niczym odkrywczym. Dla niewspinającego się oraz dla nas, przeciętnych wspinaczy, to fajna skarbnica wiedzy połączonej z olbrzymim doświadczeniem. Dzięki niej nie tylko będziemy wiedzieć co się popsuło, ale również co może pomóc w naprawie, a na co kompletnie nie warto wydawać pieniędzy (autor dosyć mocno krytykuje np. ultradźwięki i inne laserybajery, bardzo często zapisywane przez ortopedów, a mające znikomą skuteczność, co potwierdzono wieloma badaniami). Jeśli na jakąś kontuzję nie znaleziono dobrej metody rehabilitacji czy fizjoterapii, MacLeod również o tym pisze, zaoszczędzając nam niepotrzebnych frustracji. Czy wiedza ta warta jest ponad 180 złotych (kurs funta na dzień 06.09.2017r.: ~4,70zł)? Tak. Moje niedawne wizyty u fizjoterapeuty kosztowały w sumie około 300zł i nie przyniosły KOMPLETNIE nic, a po skorzystaniu z rad znajdujących się w książce, nie tylko sam wyszedłem z kontuzji troczka, ale również pomogłem jednemu kumplowi przy rehabilitacji całkowicie zerwanego wiązadła obrączkowego, a drugiemu przy łokciu golfisty. Wszystko to wplotłem w plany treningowe sprytnie omijające kontuzje. Jeśli również chciałbyś skorzystać z indywidualnego planu treningowego, zapraszam tutaj.
Z rzeczy które nie podobały mi się w Make or Break, to chyba zbyt duże pokładanie zaufania w niesterydowych lekach przeciwzapalnych (NSAID). Zapalenie jest naturalną reakcją organizmu i blokowanie go, poza kilkoma przypadkami, nie zawsze jest uzasadnione. Już od dobrych kilku lat pojawiają się badania na ten temat, szkoda że Dave nie zgłebił tego bardziej. Z punktu widzenia fizjologii, lokalne zapalenie jest niezbędnym etapem, od którego zaczyna się regeneracja. Blokowanie tego mechanizmu, to blokowanie regeneracji.
Co do doświadczenia, na którym opiera się Dave, wydaje mi się, że drugie wydanie książki będzie miało szerszy opis barku i jego rehabilitacji, bo autor niedawno zerwał sobie jedno ze ścięgien, bawiąc się z córką w skateparku. Mogę się jednak mylić. Wypadek na desce nie jest przecież kontuzją wspinaczkową…
Książkę (bezpiecznie, a nie przez stronę autora!) możecie kupić pod tym linkiem (14% zniżki, link afiliacyjny, DARMOWA DOSTAWA DO POLSKI).