Naukowe podstawy treningu we wspinaczce sportowej
Naukowe podstawy treningu we wspinaczce sportowej to monografia popełniona przez Roberta Rokowskiego i Tomasza Ręgwelskiego, pracowników Zakładu Alpinizmu krakowskiej Akadami Wychowania Fizycznego. Autorzy są również m.in instruktorami PZA oraz po prostu świetnymi wspinaczami.
Pozycja traktuje głównie o wspinaniu na trudność z liną, chociaż znajdziemy też trochę informacji dotyczących bulderingu czy wspinaczki na czas.
Jak to w monografii naukowej, mamy sporo tabelek, wykresów i diagramów, co powinno ucieszyć wszystkich trenerów wspinaczki, instruktorów, ale także amatorów, poważnie podchodzących do treningu wspinaczkowego, bo to głównie do tych grup skierowana jest pozycja.
Książka ma niespełna 200 stron i składa się z 15 rozdziałów, z czego rdzeń stanowią w zasadzie cztery, a więc: Budowa ciała we wspinaczce sportowej, Zdolności siłowe we wspinaczce sportowej, Zdolności szybkościowe we wspinaczce sportowej i Zdolności wytrzymałościowe we wspinaczce sportowej. Każdy z nich rozpoczyna się teoretycznym umówieniem wybranego tematu, następnie autorzy przechodzą do przedstawienia badań, a zamykają propozycjami testów asocjacyjnych oraz sugestiami praktycznymi czy treningowymi.
Z tych czterech głównych rozdziałów poznamy np. średni wiek rozpoczęcia kariery wspinaczkowej, jakie są różnice w budowie ciała bulderowców, wspinaczy na trudność, czy na szybkość, albo jaki jest średni czas kontaktu z chwytem w tych subdyscyplinach. Poznamy budowę mięśni, czym różnią się systemy energetyczne, biorące udział we wspinaczce oraz jakie zastosowano testy do zbadania powyższych zagadnień. Dla mnie szczególnie wartościowy jest rozdział Zdolności wytrzymałościowe we wspinaczce sportowej, bo jasno przedstawia tematykę na pierwszy rzut oka dosyć zagmatwaną. Pokazuje różnice pomiędzy poszczególnymi rodzajami wytrzymałości oraz ich rolę we wspinaniu na trudność. Użyty język, pomimo że naukowy i branżowy, przystępnie przybliża dosyć skomplikowaną tematykę.
Bardzo podobał mi się rozdział Zarys dziejów wspinaczki sportowej, dotyczący historii wspinaczki sportowej i treningu wspinaczkowego. Świetnie czyta się o tym, jak nasi skalni pradziadowie wytyczali pierwsze trudne drogi sportowe oraz jaką filozofią się przy tym kierowali. Poznamy nie tylko bohaterów spoza naszego kraju, ale również osiągnięcia Polaków.
Pozostałe rozdziały nie są już tak szczegółowe i rozwinięte, ale mimo to można w nich znaleźć kilka perełek.
Struktura czasowa treningu wspinaczkowego to próba omówienia kilku sposobów periodyzacji treningu. Autorzy na dziesięciu stronach definiują mikrocykle, mezocykle, makrocykle, oraz jakie ćwiczenia powinny się znaleźć w danych okresach przygotowania wszechstronnego czy specjalnego.
Rozdział Zdolności koordynacyjne we wspinaczce sportowej porusza temat rzadki w literaturze wspinaczkowej (bo chyba trudno mierzalny). Autorzy przybliżają różne definicje techniki sportowej, czy zdolności koordynacyjnych, co dla pasjonata może być ciekawe, ale przeciętnego czytelnika raczej zanudzi. Kończą rozdział propozycjami ćwiczeń, mających rozwijać koordynację, evergreenami w rodzaju: wspinanie z zamkniętymi oczami, wspinanie w terenie połogim bez użycia rąk, coraz dalsze ściąganie do chwytu czy pokazywanki, a więc metodami od dawna wykorzystywanymi przez trenerów i instruktorów.
Bardzo ciekawe badania autorzy przywołali w rozdziale przedostatnim, dotyczącym techniki wspinaczkowej. Poza zaprezentowaniem podstawowych technik wspinaczkowych, możemy się dowiedzieć np., że wspinacze bardziej zaawansowani trzymają środek ciężkości nieco dalej od ściany, co prawdopodobnie pozwala im lepiej zlokalizować chwyty i stopnie oraz trzymać ramiona wyprostowane. Rozdział upewni nas również o tym, że wspinacze słabi oszukują dobrą techniką. 😉
Autorzy przytaczają badania sugerujące, że lepsi wspinacze bardziej oscylują środkiem ciężkości w płaszczyźnie czołowej. Z drugiej strony zetknąłem się z kilkoma badaniami wspinaczkowymi nad tzw. „entropią geometryczną” (tak nazywa się odchył środka masy od „idealnej” trajektorii drogi) sugerującymi, że wspinacze zaawansowanipokonywali drogę wspinaczkową najkrótszą możliwą trasą, a więc z najmniejszym stopniem entropii geometrycznej. Diabeł tkwi w szczegółach i kluczem jest oscylacja środkiem ciężkości w takim stopniu, aby nie zwiększyła ona entropii geometrycznej.
W książce Naukowe podstawy treningu we wspinaczce sportowej znajdziemy masę odwołań do badań. Bibliografia składa się z 226 pozycji, z czego około 80 dotyczy prac naukowych stricte wspinaczkowych. Czy to dużo? W porównaniu z innymi dyscyplinami, raczej nie. Wspinaczka to stosunkowo młody sport, który dopiero w ostatnich latach zaczyna być coraz bardziej zagospodarowywany przez wspinaczkowych naukowców. O tej niewielkiej ilości badań świadczy powoływanie się autorów na „niepublikowane badania własne”, wykonywane często na 4-7 sportowcach z krakowskiej Korony. Mimo to ilość badań publikowanych w różnych naukowych magazynach wystarczyła, żeby wyciągnąć mocne wnioski odnośnie podstaw treningu wspinaczkowego.
Nie jest tajemnicą, że tego typu prace naukowe podają w sposób ustrukturyzowany informacje, które w danym środowisku są oczywiste od dawna. Naukowcy zawsze są o krok za trenerami, działającymi przecież na pierwszej linii. To ci drudzy wymyślają metody treningowe, które ci pierwsi próbują przeanalizować pod kątem późniejszej replikacji. Poza tym, rolą naukowców jest rozprawianie się z metodami stosowanymi przez trenerów, ale nie zawsze mającymi sens. To właśnie naukowcy są tymi, którzy podważają status quo środowiska i obalają coś, co po angielsku nazywa się bro science. Książka wpisuje się w ten pogląd. Niby panowie, mówiąc o tym, że gibkość bioder i siła palców to we wspinaniu podstawa, nie odkrywają niczego nowego, ale z drugiej strony takie perełki, jak wzór na wytrzymałość palców pod kątem docelowej drogi wspinaczkowej jest właśnie tym, co cieszy najbardziej i co właśnie naukowcy mogą nam dać.
Przy pierwszej lekturze zdziwiła mnie nieobecność jednych z ważniejszych badań dotyczących treningu na chwytotablicy, autorstwa Evy Lopez-Riviery. Dopiero potem zrozumiałem, że badania Evy są chyba zbyt praktyczne i dotykają zbyt wąskiego tematu. Monografia Roberta Rokowskiego i Tomasza Ręgwelskiego odpowiada głównie na pytanie „dlaczego?”, a w mniejszym stopniu na pytanie „jak?”. Należy ją traktować jako fundament pod dalszą pracę i najlepiej byłoby ją sparować z pozycją stricte praktyczną, jak np. książką Davida Macii.
Zastanawia nieobecność części dotyczącej strefy mentalnej. Dr Magiera z katowickiego AWF, na którego autorzy czasami się powołują, w swoich badaniach przypisał psychice aż 25% wagi. Nie znajdziemy jednak o mentalu w tej monografii praktycznie nic.
Żałuję też, że brakło kilku ciekawych badań, które pojawiły się w trzech ostatnich latach (oczywiście w kontekście wspinaczkowym). Domyślam się jednak, że autorzy niniejszej monografii w czasie jej pisania nie mieli jeszcze do nich wglądu, a przecież kiedyś książkę wydać musieli, za co im serdecznie dziękuję.
Mam nadzieję, że w kolejnym wydaniu autorzy uzupełnią monografię o wyżej wymienione braki (szczególnie sfera psychiki), co uczyniłoby tę pozycję kompletną.
Naukowe podstawy treningu we wspinaczce sportowej możecie kupić tutaj.