- Home
- Testimonials
- Page 2
Testimonials
Sukces Michała był dla niego niespodziewany. Nie planował zwycięstwa. Poszedł na zawody i wyszło jak wyszło. 😀
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomógł Michałowi w osiągnięciu sukcesu!
-
SalePakiet: Indywidualny plan na 4 tyg, trening mentalny, konsultacja dietetyczna
738,00 złOriginal price was: 738,00 zł.599,00 złCurrent price is: 599,00 zł.
Historia Rafała oraz kilka tipów treningowych i suplementacyjnych
<— Foto. Wiesiek Romanowski
Pod koniec lipca 2018 w skrzynce mailowej znalazłem wiadomość od tajemniczego Rafała z Trójmiasta:
„(…)Równo trzy tygodnie temu naderwałem troczek. Czwarty trening w tygodniu, chęć dołożenia jednego balda w trójmiejskiej lidze na Blokficie, głupota, pociągnięcie z krawądki i standardowy, “podręcznikowy” trzask gałązki. Lewa ręka, oczywiście serdeczny, A2. Na SOR ortopeda włożył mi usztywniacz na palec, chodziłem w nim równe dwa tygodnie, zanim trafiłem do specjalisty od tego typu kontuzji u wspinaczy. Potwierdził diagnozę, kazał mi zdjąć stabilizator, dodał, że nie ma tragedii, nie ma cięciwy i dał mi zalecenia do dalszej rehabilitacji. Tejpowanie, zmrażanie, voodoo-flossing, masowanie mięśni dłoni i samego więzadła. Rzecz jasna przeczytałem od tamtej pory wszystko w sieci… i zaliczyłem kilka mocnych dni załamania. (…)
Moja historia przypomina, a wręcz jest tak podobna do sytuacji opisywanego na Twojej stronie Dawida, że to aż nieprawdopodobne. Jestem po 30-ce, bardzo ciężko pracowałem w tym roku, żeby podnieść swój poziom – zrobiłem wymarzone pierwsze VI.5 – o dziwo na początku sezonu – i dodać trzeba, że była to wielka batalia. Na jej sukces złożyło się trochę spraw. Wspinam się od 2013 roku i zakochałem się bez pamięci. (…)chciałbym, żebyś pokierował moją rekonwalescencją, moimi treningami przez czas, aż wrócę do formy. Jeszcze bardziej przekonuję mnie fakt, że masz już takie doświadczenie, do tego z gościem na podobnym poziomie (przynajmniej, jeśli chodzi o sam stopień trudności). Mam nadzieję, że mój powrót do wspinania jest możliwy, znam gości, którzy przestali się wspinać po tej kontuzji. Jestem bardzo zdeterminowany, żeby pracować i robić wszystko co konieczne.”
Scenariusz książkowy. Mocny blok treningów zakończony życiówką, a następnie kontuzja. Pisałem o tym kiedyś w tekście Po czym poznać, że zbliża się kontuzja, bo naprawdę wielu z nas to dotyka. U Rafała jeden szczegół był nieco inny: szybko sięgnął po pomoc fachowców. Niestety często próbujemy kontuzję rozchodzić, wracamy do wspinania zbyt szybko, kontuzja się odnawia, znowu wpadamy w depresję… To potrafi się ciągnąć miesiącami. Owszem, kontuzja potrafi dawać sygnały bólowe jeszcze długo po pełnym wygojeniu, o czym coraz częściej mówi się w świecie nauki, ale to jeszcze nie znaczy, że możemy wracać do mocnego wspinu w dwa tygodnie po naderwaniu.
Rafał od razu podszedł do tematu poważnie, chociaż, jak widzicie, załamanie psychiczne dopadło i jego. Dopada prawie każdego. Często wygląda to tak, że im więcej włożyliśmy pracy przed kontuzją, tym większy dołek psychiczny po niej.
Ustaliliśmy z Rafałem, że poza odpowiednio ułożonym treningiem, przyda się kilka suplementów, a konkretnie:
- białko
- kolagen z witaminą C
- glicyna
Tego typu zestaw często proponuję osobom, których trening prowadzę wokół kontuzji ścięgien i troczków. O glicynie możecie poczytać tutaj. Kolagen kupiony przez Rafała był gotowym produktem w płynie, mieszanką kolagenu typu II, glukozaminy, chondroityny i MSM. Było tam też trochę zbędnych dodatków, dlatego już tego produktu nie stosuję, no chyba że komuś bardzo zależy na wygodzie. W zamian niektórzy moi podopieczni dostają inne zalecenie, o którym piszę na końcu tego wpisu.
Trening Rafała składał się z trzech podstawowych komponentów:
- Siła ogólna. Postawiliśmy na ćwiczenia wielostawowe. Rdzeniem był oczywiście mój ulubiony martwy ciąg, ale zadbaliśmy również o realizację wzorca wyciskania/pchania, z którym wspinacze prawie zawsze są na bakier. Kilka serii, mało powtórzeń, duże ciężary, pilnowanie techniki. Do tego doszła mobilność/gibkość, ale w tym wypadku Rafał nie miał braków, bo od wielu lat trenuje breakdance.
- Rehabilitacja palca. Tutaj kontynuował zalecenia fizjoterapeuty oraz dodałem do tego codzienne rozciąganie klaty i kąpiele kontrastowe.
- Chwytotablica. W przypadku naderwanych troczków, gdy już przejdzie zapalenie i wróci prawie pełna mobilność, wprowadzam kilka zwisów na chwytotablicy z intensywnością wywołującą lekki ból.
Chociaż kontakt z Rafałem miałem rzadki, pracował bardzo regularnie. Klasyczny cichociemny ninja: nie pisze często, ale działa zgodnie z planem. Wiedziałem, że jest zapracowanym facetem, więc tylko co tydzień sprawdzałem jak mu idzie, czekałem zaledwie kilka dni na odpowiedź, po czym lecieliśmy dalej. 😉
Po kilku pierwszych tygodniach zaraportował:
Silka jest nudna w pizdu…ale chociaz cos. Z palcem coraz lepiej, byłem tydzień temu na usg, lekarz powiedzial, ze goi sie dobrze, ale wysiek jeszcze jakis jest.
Siłownia, pomimo tego, że dla niektórych bywa nudna, jest ważna z kilku powodów. Oprócz oczywistej sprawy, jak poprawa siły ogólnej, dochodzi element psychologiczny:
- Mamy jakiś trening, wokół którego możemy zagospodarować wolny czas, który powstał z powodu kontuzji.
- Zaczynamy się cieszyć z tego, że jesteśmy coraz silniejsi i że podnosimy coraz większe ciężary. Rośnie nasza pewność siebie i poprawia się na humor.
Widziałem jednak, że ten efekt nie potrwa wiecznie, nie zdziwiłem się więc, gdy po 7 tygodniach Rafał napisał:
„Jezu, trochę już wariuję bez wspinania, ostatnio żeby choć trochę sobie ulżyć ułożyłem kilka baldów na rodzimej bulderowni, oczywiście “na oko” i nie używając palców lewej ręki… ale zawsze coś;)”
Nie chcąc ryzykować jakimś niekontrolowanym binge climbingiem, wprowadziłem lekkie wspinanie w postaci szlifowania techniki na łatwych baldach. To jest najtrudniejszy moment, ponieważ często dajemy się ponieść ułańskiej fantazji, co tylko prowadzi do odnowienia się kontuzji. Rafał jednak, pomimo całej swojej niecierpliwości, trzymał nerwy na wodzy:
“Jezusie słodki tak mnie korci, żeby coś trudnego zacząć robić, jak patrzę jak koledzy walczą na ustawkach bulderowych, ale udaje się opanowywać”
Gdy ból na chwyto już prawie przestał sie pojawiać, włączyliśmy trening BFR. To był już 17 tydzień naszej współpracy. Stazy medyczne poszły w ruch, doszło kilka elementów gumowych do ściskania, hantle i praca na maksymalnej pompie mięśniowej. Wszystko szło zgodnie z planem, więc po kolejnych kilku tygodnia nadszedł czas na w miarę normalny trening siłowy na baldach, oczywiście z unikaniem zapinania. Informacje zwrotne od Rafała były coraz bardziej zdawkowe, ale jednocześnie coraz bardziej pozytywne – wracał do sprawności, jednak ze względu na jeszcze większy brak czasu, musieliśmy zredukować ilość treningów. Zrezygnowaliśmy z jednej z sesji na siłowni, wszak jesteśmy wspinaczami, którzy podnoszą ciężary, a nie ciężarowcami, którzy się wspinają.
Aż pewnego dnia napisał:
Oczywiście, nie każdy będzie w stanie osiągnąć tak świetny wynik. Kontuzje są różne i my jesteśmy różni. Nie każdy organizm tak zareaguje. Mimo to, doświadczenie mnie przekonało, że odpowiednio dobrana strategia treningowa, dietetyczna i suplementacyjna potrafi zdziałać cuda. 🙂
A na koniec wspomniany przeze mnie wcześniej tip:
Jeśli macie niedoleczoną kontuzję, ale już zaczynacie wracać do treningów lub po prostu chcecie poprawić budowę kolagenu troczków i ścięgien, zamiast zażywania drogich stacków kolagenowych, możecie postawić na coś prostszego i bez zbędnych dodatków.
W tym badaniu można przeczytać o tym, jak żelatyna z witaminą C zażyta przed treningiem, poprawia syntezę kolagenu.
W skrócie: 15g żelatyny + około 50mg witaminy C na 30-45 minut przed treningiem poprawia syntezę kolagenu.
Pamiętajcie jednak, że jedzenie żelatyny (lub kolagenu), musi być połączone z jakąś formą treningu (zalecam stosować to do sesji chwytotablicy, którą wykonuję się jako osobną sesję treningową). Po takiej sesji powinniście restować minimum 6 godzin przed kolejnym treningiem. Obciążanie struktury, którą chcecie wzmocnić, nie powinno trwać w sumie dłużej niż 10 minut (sumujecie długość wszystkich zwisów). Dłuższe obciążanie trenowanej struktury powoduje, że synteza kolagenu spada gwałtownie. Samo zażywanie żelatyny/kolagenu nic nie daje.
Od strony logistycznej, wystarczy kupić kilka 50g paczek żelatyny spożywczej w markecie (albo 0,5kg na allegro), a do tego osobno witaminę C. Problemem jest jednak znalezienie witaminy C w małej dawce, bo większość dostępnych ma od 500 do 1000mg, czego nie powinniśmy stosować, bo taka ilość spowoduje odwrotny efekt, niż chcemy uzyskać (link do redukowania zapalenia). Duże dawki witaminy C hamują zapalenie, a my potrzebujemy zapalenia, aby się regenerować. Polecam więc albo szukanie witamin C dla dzieci, albo szukanie witamin C w kroplach. Ja używam tego produktu, bo jest dobrej jakości, tani i wygodny. Po prostu wrzucam 1/3 paczki żelatyny do szklanki, zalewam ZIMNĄ wodą i wstrzykuję 4 porcje witaminy C. Wypijam to na 30 min przed treningiem.
P.S. Właśnie dostałem info, że Rafał zdobył 4 miejsce w kategorii PRO na zawodach w Tribloku. 😀
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomógł Rafałowi w osiągnięciu sukcesu!
-
SalePakiet: Indywidualny plan na 4 tyg, trening mentalny, konsultacja dietetyczna
738,00 złOriginal price was: 738,00 zł.599,00 złCurrent price is: 599,00 zł.
Grzegorz zgłosił się do mnie pod koniec 2017 roku. Chciał zrobić swojego maksa, czyli drogę w trudnościach 7c. Dotychczas jego najtrudniejszym RP było 7b+ o nazwie Playboys, poprowadzone w 2011 roku. Możecie tej drogi nie kojarzyć, tak jak ja nie kojarzyłem, bo to droga w Cheddar Gorge. Tego też możecie nie kojarzyć (jak i ja nie kojarzyłem), bo to w Anglii. Anglię kojarzę. ?
Grzegorz mieszka na Wyspach, gdzie pracuje na różne zmiany, głównie na nocki. Z powodu tych nocnych zmian troszkę się obawiałem o regenerację po treningu (więcej na temat potencjalnie negatywnego wpływu nocnych zmian na zdrowie możecie przeczytać pod tym linkiem). Miał jednak jeszcze jeden problem. W mailu do mnie napisał:
„Wszystko ładnie pięknie, jeśli mówimy o okresie do ubiegłego lata, bo wtedy to przydarzył mi się drugi w “karierze” wypadek i stąd moja prośba do Ciebie, czyli doprowadzenie mnie do formy sprzed wypadku. A co się dokładnie stało? Niedoświadczona asekurantka, luźna ręka na linie za przyrządem, nieutrzymana bania do oblaka i 8 metrowy bezwładny lot prosto na dupę, wskutek którego nastąpiło kompresyjne pęknięcie pierwszego kręgu lędźwiowego kręgosłupa na szczęście bez urazu rdzenia. Miałem naprawdę wielkiego fuksa, bo krąg strzelił na pół, ale pozostał na swojej pozycji. Po 3 miesiącach chodzenia w gorsecie lekarz, gratulując mi szczęścia, stwierdził że jestem wyleczony. Kolejne 3 miechy restowania i spokojny powrót do aktywności.”
O czym warto wspomnieć jeszcze na wstępie, to że Grzegorz zdecydował się na pełny pakiet, a więc moje treningi, dietę przygotowaną przez Anię oraz trening mentalny.
Po Nowym Roku wysłał analizę składu ciała wykonaną metodą bioimpedancji, ale jak to posylwestrowe pomiary, były trochę przesadzone. Ostatecznie, gdy zszedł glikogen z mięśni, a jelita wyrzuciły co miały wyrzucić, okazało się, że Grzegorz waży ok 76kg i ma troszkę tłuszczu do pozbycia się.
Ania wzięła go w obroty, przeanalizowała wyniki badań krwi i ułożyła dietę, biorąc również pod uwagę, w które dni Grzegorz trenuje, a w które restuje. Dostał też wytyczne odnośnie suplementów, z podziałem ich ważności, od zalecanych, przez sugerowane, po mniej przymusowe.
W międzyczasie pracowaliśmy nad postawieniem celów oraz hierarchią wartości, a więc podstawami pracy mentalnej. Wielu wspinaczom wydaje się, że trening mentalny, to głównie pozbycie się lęku przed odpadnięciem i lotem. Po dwakroć nie! Po pierwsze: nie da się pozbyć lęku przed lotem i nawet nie powinniśmy tego próbować. Po drugie: trening mentalny to kompleksowe zajęcie się kwestią mentalną w sporcie, od motywacji, po radzenie sobie ze stresem. Przyjrzenie się naszym celom i hierarchii wartości, w moim modelu pracy mentalnej zawsze jest na samym początku i te dwie rzeczy muszą ze sobą współgrać, jeśli chcemy utrzymać motywację do trenowania i wspinania przez długi czas. Jeśli cele nie odpowiadają naszym wartościom, nie ma co liczyć na znalezienie paliwa na pokonanie trudnych momentów; dopóki wszystko idzie fajnie, jest ok, ale gdy tylko pojawią się pierwsze trudności, zapewne rzucimy wszystkim w cholerę. Więcej na ten temat znajdziecie w kursie on-line: Wspinaczkowy trening mentalny.
Trening który ułożyłem był dosyć mocny na początek. W związku z tym, że Grzegorz miał kontuzję kręgosłupa, pierwsze co zrobiłem, to kazałem mu robić… martwe ciągi! ? Jeśli wydaje się to wam dziwne, zachęcam do zerknięcia tutaj. Oczywiście zaczęliśmy od niewielkiego ciężaru i tak długo nie zmienialiśmy go, aż Grzegorz nauczył się poprawnej techniki. Wysyłał mi filmy nakręcone komórką. Cyzelowaliśmy każdy element.
Trenując on-line da się pracować nad techniką, z tą różnicą, że trochę to trwa. Coś, co jest do poprawienia w ciągu jednej sesji jeden na jeden, w czasie pracy on-line wymaga czasami kilku treningów, ale mimo to jest do ogarnięcia.
Gdy już ciężary stały się większe, przeszliśmy na martwy ciąg na jednej nodze, który przy dobrej technice jest jeszcze bezpieczniejszy, niż poprawnie wykonany martwy ciąg na dwóch nogach. Nie trzeba przy nim używać też dużych ciężarów, co często bywa ograniczeniem w domowych warunkach.
Po kilku tygodniach budowania siły przy poprawnej technice przeszliśmy do treningów siłowych nakierowanych na spalenie tłuszczu przy jednoczesnym zachowaniu masy mięśniowej. Nie jestem fanem cardio choćby z tego powodu, że powoduje spalanie mięśni, szczególnie przy wprowadzeniu restrykcji kalorycznych. Wolę połączyć na jednym treningu intensywne ćwiczenie siłowe oraz kilka serii sprytnie dobranych interwałów. To gwarantuje ochronę mięśni oraz spalanie tłuszczu jednocześnie, podbijając efekt afterburn, czyli podkręcając metabolizm nawet do kilkudziesięciu godzin po treningu.
Wspinaczkowo trenowaliśmy najważniejsze systemy energetyczne, pracowaliśmy nad siłą, mocą i wytrzymałością siłową. Chwytotablica, obwody, interwały, systemówka, ciężkie baldy…
Na treningu mentalnym wrzuciliśmy mindfulness oraz relaksacje, które przydawały się również po nockach. Oczywiście Grzegorz otrzymał również przekaz z tajemną Techniką 3O, pozwalającą bardzo szybko obniżyć poziom stresu, ale ciii, to tajemnica. ?
W połowie lutego Grzegorz napisał:
„Wspomnę jeszcze tylko że nadejszla wielkopomna chwila bo dziś rano ukazała się na wadze szóstka z przodu. Ok 6 tyg temu 75.8 kg, a dziś 69.6 kg (…) Co do wagi to jadę z jadłospisem i samo jakoś leci. Głodny się nie czuję a i zdarza mi się raczej przeważyć niż niedoważać produkty.”
Niestety nie udało się uniknąć całkowicie kontuzji – Grzegorz na baldach naciągnął sobie mięsień najszerszy grzbietu. Gdy przestał boleć, to obudził się kontuzjowany 24 lata temu łokieć. Mimo to udawało nam się lawirować cały czas pomiędzy problemami i cisnąć do przodu. Grzegorz fajnie trzymał się planu, więc cieszyły, ale nie dziwiły mnie takie wiadomości:
„mam u siebie takiego balda – sprawdzacza stanu mocy z kluczowym ruchem z którego w 8 na 10 prób spadam. Zazwyczaj to jest desperacki strzał, a dziś po raz pierwszy miałem moc zrobić go statycznie. Na 4 próby 4 udane Ogólnie czułem się dziś jakby mi chwyty urosły”
Pod koniec kwietnia, po swoim chyba trzecim wyjeździe w skały, napisał:
Tak oto właśnie padło Obscene Toilet 7c na Raven Tor.
„Z ok 3 wpinkowym wytrzymałościowo siłowym cruxem i kluczową bańką z lewego odciągu do klamy.”
Zapomniałbym dodać, że z naszej współpracy z Grzegorzem cieszyła się również jego kobieta, bo podobno Grzegorz dawno tak dobrze nie wyglądał i dawno nie był w tak dobrej formie. ?
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomógł Grzegorzowi w osiągnięciu sukcesu!
-
SalePakiet: Indywidualny plan na 4 tyg, trening mentalny, konsultacja dietetyczna
738,00 złOriginal price was: 738,00 zł.599,00 złCurrent price is: 599,00 zł.
Sukces to poczucie, że zgina się lepiej, że chwyty wydają się mniejsze, a ciało bardziej stabilne. To również podium na zawodach, albo zrealizowanie celu sezonu w czasie pierwszego wyjazdy w skały.
Dawid zaczął się wspinać chyba w 2014 roku, by pod koniec sezonu 2015 zrobić swoje pierwsze VI.4. Jego piramida przypominała jeden z wieżowców w Dubaju: w okolicach 6.3 zrobił niewielką podstawę, ale potem przez kolejne szczeble piął się do góry i bardzo szybko zaatakował VI.5. W czerwcu 2016 zrobił Będkowskiego Playboya, ale nie można powiedzieć, żeby to była sprawna akcja. Raczej przypominała styl oblężniczy, wiele wyjazdów, masę wstawek i jeszcze więcej frustracji. Te frustracje przyprowadziły go do mnie.
Plan był prosty. Zbudować formę i prawdziwą piramidę, żeby kolejne VI.5 nie szło jak po grudzie. Trenował sumiennie, nie przesuwał sesji, nie kombinował, pytał, gdy coś źle wytłumaczyłem, notował wyniki w aplikacji. Działo się sporo: buldery, ściana, duża porcja żelaza, nawet troszkę biegania dla odciążenia organizmu. VI.4 padały sprawnie, raczej w szybkim stylu RP. Piramidę budował coraz ładniejszą. Owszem, wybierał raczej drogi w swoim stylu, czyli dosyć długie piony i połogi po gniotach, ale mimo wszystko byłem pod wrażeniem.
Pod koniec maja byliśmy razem na Słonecznych. Dawid chciał popróbować mniej typowych dla niego rzeczy. Skusił się na Obecność mitu – VI.3+/4, bulderowy klasyka Jacka Trzemżalskiego. Wiosenne popołudniowe słońce już chowało się za skały, od ziemi ciągnęło chłodem. Dawid całkiem nieźle ogarniał bańkę z wylotem nóg do dobrej klameczki, ale ciągle czegoś brakowało. Raz spadł nawet z teoretycznie prostszej góry, nie zauważył wykutego chwytu. W następnej próbie zapiął dokładnie lewą ręką łuczek, ale nie zdążył nawet skoczyć do klameczki, gdy usłyszeliśmy suchy trzask, jakby łamanego patyka. Czekałem aż echo zacznie się odbijać od ścian Cyrku. Wzrok Dawida mówił wszystko. Troczek, naderwany prawdopodobnie kilka dni wcześniej na Solarisie VI.4+ (padła) na Grochowcu. Co ciekawe, po tamtej drodze nie skarżył się nawet na tkliwość palca przy dotyku, więc wyglądało na to, że wszystko jest ok.
Z trudnością pozdejmował ekspresy. Palec zaczynał puchnąć. Po zjechaniu na dół okazało się, że na szczęście nie ma cięciwy, więc troczki nie poszły na całej długości. Spakowaliśmy graty i z ciężki sercem ruszyliśmy w drogę powrotną. Nastrój w samochodzie był radosny niczym ból w pachwinie. Próbowałem go jakoś pocieszyć, no ale co tu dużo gadać: wiedzieliśmy, że czeka go przerwa od wspinania.
Rozstając się na parkingu zarysowałem plan działania. Kilkudniowy rest, żeby zeszło zapalenie. Jeśli będzie boleć, to przez kilka dni leki przeciwzapalne, a potem rehabilitacja.
Rehabilitacja najpierw miała na celu przywrócenie pełnego zakresu ruchu w palcach. Zaczęliśmy od rolowania długopisu i inne proste rzeczy. Troczek bolał przy ucisku i (standardowo) ból zdawał się nie zmniejszać. Mimo to z dnia na dzień Dawid mógł dociągnąć zgięty palec coraz bliżej jego podstawy. Gdy już to udało się osiągnąć, przeszliśmy do jednego z najlepszych sprzętów do rehabilitacji troczków – chwytotablicy. Odpowiednio dobrane obciążenia i protokół treningowy potrafią zdziałać cuda. Do tego dołożyliśmy ustrojstwa mojej produkcji i odpowiednio dobraną suplementację. Po kilku tygodniach ból nareszcie zmniejszył się na tyle, że można było wprowadzić łatwe wspinanie na panelu.
Co mnie cieszyło najbardziej, Dawid nie tracił ducha. W lipcu wrócił do łatwego wspinania w skałach. Nie poganiał sprawy, nie próbował zrobić więcej niż powinien i poza kilkoma wpadkami, gdy poszedł za szybko na zbyt trudną drogę (np. Taniec ze Słoniem), raczej oszczędzał troczek i robił co do niego należało. Żeby nie zwariować, zaczął ostro działać na rowerze i zjeździł całe Beskidy w pionie i poziomie. Pomimo spadku wytrzymałości i siły, jego apetyt na wspinanie urósł. Palec jeszcze lekko bolał, gdy w połowie miesiąca Dawid zrobił swoje pierwsze VI.3+ OS (Recto na Skale nad potokiem), a w sierpniu zrobiliśmy razem American Beauty na Mnichu, i chociaż troczek znowu lekko się odezwał, wszystkie trudne wyciągi należały do Dawida i sieknął je bardzo sprawnie.
Oczywiście cały czas rehabilitował palec. We wrześniu zaczął robić trudniejsze drogi. Padła Kaszana Tasmana VI.4 na Adepcie, chociaż potrzebował na nią kilku wyjazdów. Zamacał też swój cel na ten rok. Drogę legendę. Rokowała. Na wędkę zrobił nawet całą płytę bez bloku, ale w związku z tym, że kluczowy ruch był zbyt losowy, co groziło po raz kolejny męczącym trybem oblężniczym, postanowiliśmy poładować przez 2 tygodnie stricte pod słabości. W międzyczasie będąc w początkach superkompensacji wciągnął w ciągu jednego dnia na Kaczej Skale VI.4 Jesień Czejenów, VI.4/+ Pieskie życie, VI.3 Meteor, wszystko w szybkim RP, a przy okazji kilka łatwiejszych dróg OS.
Po dwóch tygodniach przyszedł czas na rozprawienie się z drogą legendą. Pięknego jesiennego październikowego poranka Chiński Maharadża VI.5 poddał się szybciutko. Dawid na wspinaczkowym haju zrobił jeszcze fleshem Zacięcie w Abazym i tego samego dnia pojechał dokończyć rozgrzebane drogi w Nielepicach. Padł Artefakt VI.4+ oraz Cytadela VI.4. Kilka dni później w Kobylanach wciągnął Szarą płytę VI.3 OS, Filar Zjazdowej VI.3+ RP oraz, wisienka na torcie, VI.3+/4 Czas apokalipsy OS! Ta ostatnia na 8a.nu ma tylko 4 przejścia OS i 3 FL na 120 zarejestrowanych przejść w ogóle. Co najciekawsze, sam Dawid zauważył, że fizycznie jeszcze nie wrócił do formy sprzed kontuzji. Mam nadzieję, że pogoda pozwoli mu na realizację kolejnych celów w tym sezonie. Kurtyna! Albo nie, poczekajcie jeszcze.
Co z tego wszystkiego wynika?
- Jeśli chcemy przesuwać granice swoich możliwości, kontuzje są nieuniknione, no chyba że decydujemy się na większe bezpieczeństwo kosztem wolniejszego progresu.
- Gdy zaczynamy trenować, wzrost siły zawsze wyprzedza rozwój ścięgien i troczków, przez co z miesiąca na miesiąć jesteśmy coraz bliżej nabawienia się kontuzji. W przypadku osób mających szybki progres jest to tym bardziej niebezpieczna sytuacja, szczególnie w palczastych rejonach wspinaczkowych.
- Kontuzja to nie koniec świata. Jeśli podejdziesz do tematu poważnie, to nie tylko jesteś w stanie wrócić do wspinania szybciej, ale możesz szybciej wrócić do wspinania na wysokim poziomie. Dawid zrealizował swój cel na ten sezon POMIMO poważnej kontuzji.
- Trenowanie zgodnie z planem się opłaca. Planuj swój trening, ale również zapisuj jego wyniki. To nie tylko pozwoli wyciągnąć wnioski z wykonanej pracy, ale również będzie pozytywnie działać na twoją motywację i upór.
- Czasami odstawienie wspinania dobrze nam robi. Wracamy do niego z większym apetytem, co skutkuje lepszą cyfrą POMIMO lekkiego spadku formy.
- Siła jest cechą najtrudniejszą do wybudowania, ale jeśli już ją zbudujemy, zostaje z nami najdłużej. Organizm niechętnie oddaje to, na co długo pracował.
Jeśli borykasz się z kontują, ale mimo wszystko chciałbyś trenować wokół niej, zachęcam do skorzystania z indywidualnego planu treningowego i treningu on-line.
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomógł Dawidowi w osiągnięciu sukcesu!
-
SalePakiet: Indywidualny plan na 4 tyg, trening mentalny, konsultacja dietetyczna
738,00 złOriginal price was: 738,00 zł.599,00 złCurrent price is: 599,00 zł.
Deadline – koszmar korposzczura i freelancera. Słowo, które spędza sen z powiek biurowych wojowników, czelendżujących projekty na asapie. Okazuje się, że również dla wspinaczy może ono oznaczać zły sen. Co może być deadlajnem dla nas? Oczywiście sezonowość naszego sportu. Albo zbliżający się koniec wyjazdu wspinaczkowego. Jednak nie tylko. Dla Bartka deadline był bardzo specyficzny – ścigał się z samą Matką Naturą…
Bartek zgłosił się do mnie pół roku temu. Wracał do formy po poważnym zwichnięciu barku (bark był nastawiany). Z ankiety wynikało, że Bartek przed kontuzją był silnym zawodnikiem. Jego maksem w Polsce było 6.5, a w Ospie wciągnął prawie wszystkie 7b. Celem treningowym na ten sezon było pierwsze 8a (konkretnie: Corto w Ospie) i kilka 6.5 na Jurze. Zawsze powtarzam, że pod cel trenuje się najlepiej.
Zabraliśmy się do roboty. Początek współpracy to takie trochę kalibrowanie. Czasami, szczególnie jeśli wstępne testy wyjdą nieźle, układam program dosyć mocny, żeby zobaczyć jakie są możliwości osoby, z którą pracuję. Czy ledwo daje radę, czy może robi mniej niż jest przyzwyczajona? Czy się regeneruje w przewidzianym przeze mnie czasie, czy może potrzebuje więcej dni lub wystarczy mniej? Bartek dobrze znosił obciążenia treningowe. Do planowanego wyjazdu do Ospu było niewiele czasu, ledwo miesiąc, ale gdy zauważyłem, jak bardzo pracowity jest Bartek, pomyślałem, że może się udać. Zdarzało się, że musiałem wymuszać na nim dzień restu, albo specjalnie wciskałem trening z żelazem, bo wiedziałem, że jak tego nie zrobię, mój zawodnik znowu pójdzie na ciężki trening wspinaczkowy. Nie chciałem, żeby po raz drugi wyskoczył mu bark, bo nic tak nie predestynuje do pojawienia się kontuzji jak wcześniejsza kontuzja. Postawiliśmy na pracę z antagonistami. Bartek napisał mi pewnego dnia:
Myślę że dużo dają ćwiczenia mięśni antagonistycznych z ciężarami, bo nie czuję żeby stawy były przeciążone. Bark który miałem kontuzjowany w zeszłym roku nie boli i chyba jest w lepszym stanie niż przed rozpoczęciem treningu.
To mnie ucieszyło. Siła rosła. Moc również. Przyszedł czas na Osp. Trzymałem kciuki.
Po powrocie napisał:
Tomek, wróciłem. Niestety Corto nie puściło. Miałem dużo więcej siły niż w grudniu bo przechodziłem balda i całkiem fajnie to wyglądało, ale trochę muszę jeszcze podładować. Pierwsze dwa dni były super. Pierwszego dnia zrobiłem 2x7a i 7a+ flash. Drugiego miałem dobre próby na Corto.
Myślę że zabrakło mi trochę chłodnej głowy bo zrobiłem za dużo prób i na koniec wyjazdu byłem zajechany. To jest mój max i pewnie lepiej by poszło, jakbym zrobił 2 dni restu
Bald w połowie drogi był dla mnie loteryjny. Pewnie jak bym go robił przy każdej próbie, to by puściło. Na koniec zorientowałem się, że kluczem jest postawienie lewej nogi w właściwym miejscu. Dokręcenie bioder tak, żeby nogi nie wyleciały. Jak już wiedziałem czemu raz wychodzi, a raz nie, musiałem wracać do domu.
No cóż. Tak to bywa w tym sporcie. Deadlajny występują nie tylko w korpo. Bartek po prostu nie zdążył. Jednak w jego przypadku był jeszcze jeden deadline, który majaczył na horyzoncie, więc nie rozpaczaliśmy. Wyciągnęliśmy wnioski i wróciliśmy do pracy.
Bartek postanowił zrzucić niewielką oponkę z brzucha. Już samo przyjrzenie się swojej diecie i dokładne zapisywanie tego, co zjada w ciągu kilku dni, pozwoliło mu zoptymalizować kwestię odżywiania i zejść z 3kg.
W tym czasie w Polsce zrobiła się pogoda, wiosna wybuchnęła zielenią. Przeszliśmy na bardziej nieliniowy plan, żeby trenujący mógł zacząć zbierać owoce swojej pracy bez roztrenowania którejś z cech motorycznych. Zaczęły sypać się przejścia na Jurze: 6.3+ OS, szybkie 6.4. W Adlitzgraben pada Street Fighter 7c, kiedyś próbowany lecz nierokujący, teraz pada z rozwieszaniem ekspresów. W drugiej próbie Godzilla 7b. W czerwcu pada pierwszy cel na ten sezon – Brutalny trucht 6.5. „Na luzie, bez walki.” 10 minut później Bartek wstawia się w Obadi obada 6.3+/4 i również wciąga spokojnie. „Jest moc”. Kilka dni później Żółty okap 6.5. „Za łatwo poszło.” Wciąga zaległości: Młode strzelby na Okienniku, Odę do pytona na Adepcie.
Deadline coraz bliżej, zegar biologiczny tyka nieubłaganie. Mokrawe lato przeszło w jesień, jak zwykle za szybko. Bartek odhacza drogi i trenuje nieustannie. Na początku października nadchodzi czas na dogrywkę w Ospie.
9.10 Bartek pisze:
W sobotę powtórzyłem sobie ruchy, a wczoraj miałem 3 próby. W przedostatniej doszedłem do ostatniego trudnego ruchu i bylem tak zaskoczony, że tak dobrze idzie, że spadłem. A ostatnia próba była mega pewna, no i się udało. Zero loterii 🙂
Po powrocie pracujemy dalej, chociaż Bartek więcej się wspina niż trenuje. Dokańcza zaległe projekty. W końcu, 5 listopada wysyła mi info:
I stało się. Od tygodnia jestem ojcem. Hania trochę się pospieszyła. Dobrze, że z tym Ospem zdążyłem
Deadline deadlinowi nie równy, ale na każdego z nas jakiś czeka. 😀
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomógł Bartoszowi w osiągnięciu sukcesu!
-
SalePakiet: Indywidualny plan na 4 tyg, trening mentalny, konsultacja dietetyczna
738,00 złOriginal price was: 738,00 zł.599,00 złCurrent price is: 599,00 zł.
Sukces ma wiele wymiarów. Dla Bartka był to Brutalny Trucht za 6.5, dla Kamila 6c OS, dla Marcina kilkanaście trudnych dróg przywiezionych z Franken.
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomoże Ci w osiągnięciu sukcesu!
-
SalePakiet: Indywidualny plan na 4 tyg, trening mentalny, konsultacja dietetyczna
738,00 złOriginal price was: 738,00 zł.599,00 złCurrent price is: 599,00 zł.