- Home
- Testimonials
- Grzegorz
Testimonials
Grzegorz zgłosił się do mnie pod koniec 2017 roku. Chciał zrobić swojego maksa, czyli drogę w trudnościach 7c. Dotychczas jego najtrudniejszym RP było 7b+ o nazwie Playboys, poprowadzone w 2011 roku. Możecie tej drogi nie kojarzyć, tak jak ja nie kojarzyłem, bo to droga w Cheddar Gorge. Tego też możecie nie kojarzyć (jak i ja nie kojarzyłem), bo to w Anglii. Anglię kojarzę. ?
Grzegorz mieszka na Wyspach, gdzie pracuje na różne zmiany, głównie na nocki. Z powodu tych nocnych zmian troszkę się obawiałem o regenerację po treningu (więcej na temat potencjalnie negatywnego wpływu nocnych zmian na zdrowie możecie przeczytać pod tym linkiem). Miał jednak jeszcze jeden problem. W mailu do mnie napisał:
„Wszystko ładnie pięknie, jeśli mówimy o okresie do ubiegłego lata, bo wtedy to przydarzył mi się drugi w “karierze” wypadek i stąd moja prośba do Ciebie, czyli doprowadzenie mnie do formy sprzed wypadku. A co się dokładnie stało? Niedoświadczona asekurantka, luźna ręka na linie za przyrządem, nieutrzymana bania do oblaka i 8 metrowy bezwładny lot prosto na dupę, wskutek którego nastąpiło kompresyjne pęknięcie pierwszego kręgu lędźwiowego kręgosłupa na szczęście bez urazu rdzenia. Miałem naprawdę wielkiego fuksa, bo krąg strzelił na pół, ale pozostał na swojej pozycji. Po 3 miesiącach chodzenia w gorsecie lekarz, gratulując mi szczęścia, stwierdził że jestem wyleczony. Kolejne 3 miechy restowania i spokojny powrót do aktywności.”
O czym warto wspomnieć jeszcze na wstępie, to że Grzegorz zdecydował się na pełny pakiet, a więc moje treningi, dietę przygotowaną przez Anię oraz trening mentalny.
Po Nowym Roku wysłał analizę składu ciała wykonaną metodą bioimpedancji, ale jak to posylwestrowe pomiary, były trochę przesadzone. Ostatecznie, gdy zszedł glikogen z mięśni, a jelita wyrzuciły co miały wyrzucić, okazało się, że Grzegorz waży ok 76kg i ma troszkę tłuszczu do pozbycia się.
Ania wzięła go w obroty, przeanalizowała wyniki badań krwi i ułożyła dietę, biorąc również pod uwagę, w które dni Grzegorz trenuje, a w które restuje. Dostał też wytyczne odnośnie suplementów, z podziałem ich ważności, od zalecanych, przez sugerowane, po mniej przymusowe.
W międzyczasie pracowaliśmy nad postawieniem celów oraz hierarchią wartości, a więc podstawami pracy mentalnej. Wielu wspinaczom wydaje się, że trening mentalny, to głównie pozbycie się lęku przed odpadnięciem i lotem. Po dwakroć nie! Po pierwsze: nie da się pozbyć lęku przed lotem i nawet nie powinniśmy tego próbować. Po drugie: trening mentalny to kompleksowe zajęcie się kwestią mentalną w sporcie, od motywacji, po radzenie sobie ze stresem. Przyjrzenie się naszym celom i hierarchii wartości, w moim modelu pracy mentalnej zawsze jest na samym początku i te dwie rzeczy muszą ze sobą współgrać, jeśli chcemy utrzymać motywację do trenowania i wspinania przez długi czas. Jeśli cele nie odpowiadają naszym wartościom, nie ma co liczyć na znalezienie paliwa na pokonanie trudnych momentów; dopóki wszystko idzie fajnie, jest ok, ale gdy tylko pojawią się pierwsze trudności, zapewne rzucimy wszystkim w cholerę. Więcej na ten temat znajdziecie w kursie on-line: Wspinaczkowy trening mentalny.
Trening który ułożyłem był dosyć mocny na początek. W związku z tym, że Grzegorz miał kontuzję kręgosłupa, pierwsze co zrobiłem, to kazałem mu robić… martwe ciągi! ? Jeśli wydaje się to wam dziwne, zachęcam do zerknięcia tutaj. Oczywiście zaczęliśmy od niewielkiego ciężaru i tak długo nie zmienialiśmy go, aż Grzegorz nauczył się poprawnej techniki. Wysyłał mi filmy nakręcone komórką. Cyzelowaliśmy każdy element.
Trenując on-line da się pracować nad techniką, z tą różnicą, że trochę to trwa. Coś, co jest do poprawienia w ciągu jednej sesji jeden na jeden, w czasie pracy on-line wymaga czasami kilku treningów, ale mimo to jest do ogarnięcia.
Gdy już ciężary stały się większe, przeszliśmy na martwy ciąg na jednej nodze, który przy dobrej technice jest jeszcze bezpieczniejszy, niż poprawnie wykonany martwy ciąg na dwóch nogach. Nie trzeba przy nim używać też dużych ciężarów, co często bywa ograniczeniem w domowych warunkach.
Po kilku tygodniach budowania siły przy poprawnej technice przeszliśmy do treningów siłowych nakierowanych na spalenie tłuszczu przy jednoczesnym zachowaniu masy mięśniowej. Nie jestem fanem cardio choćby z tego powodu, że powoduje spalanie mięśni, szczególnie przy wprowadzeniu restrykcji kalorycznych. Wolę połączyć na jednym treningu intensywne ćwiczenie siłowe oraz kilka serii sprytnie dobranych interwałów. To gwarantuje ochronę mięśni oraz spalanie tłuszczu jednocześnie, podbijając efekt afterburn, czyli podkręcając metabolizm nawet do kilkudziesięciu godzin po treningu.
Wspinaczkowo trenowaliśmy najważniejsze systemy energetyczne, pracowaliśmy nad siłą, mocą i wytrzymałością siłową. Chwytotablica, obwody, interwały, systemówka, ciężkie baldy…
Na treningu mentalnym wrzuciliśmy mindfulness oraz relaksacje, które przydawały się również po nockach. Oczywiście Grzegorz otrzymał również przekaz z tajemną Techniką 3O, pozwalającą bardzo szybko obniżyć poziom stresu, ale ciii, to tajemnica. ?
W połowie lutego Grzegorz napisał:
„Wspomnę jeszcze tylko że nadejszla wielkopomna chwila bo dziś rano ukazała się na wadze szóstka z przodu. Ok 6 tyg temu 75.8 kg, a dziś 69.6 kg (…) Co do wagi to jadę z jadłospisem i samo jakoś leci. Głodny się nie czuję a i zdarza mi się raczej przeważyć niż niedoważać produkty.”
Niestety nie udało się uniknąć całkowicie kontuzji – Grzegorz na baldach naciągnął sobie mięsień najszerszy grzbietu. Gdy przestał boleć, to obudził się kontuzjowany 24 lata temu łokieć. Mimo to udawało nam się lawirować cały czas pomiędzy problemami i cisnąć do przodu. Grzegorz fajnie trzymał się planu, więc cieszyły, ale nie dziwiły mnie takie wiadomości:
„mam u siebie takiego balda – sprawdzacza stanu mocy z kluczowym ruchem z którego w 8 na 10 prób spadam. Zazwyczaj to jest desperacki strzał, a dziś po raz pierwszy miałem moc zrobić go statycznie. Na 4 próby 4 udane Ogólnie czułem się dziś jakby mi chwyty urosły”
Pod koniec kwietnia, po swoim chyba trzecim wyjeździe w skały, napisał:
Tak oto właśnie padło Obscene Toilet 7c na Raven Tor.
„Z ok 3 wpinkowym wytrzymałościowo siłowym cruxem i kluczową bańką z lewego odciągu do klamy.”
Zapomniałbym dodać, że z naszej współpracy z Grzegorzem cieszyła się również jego kobieta, bo podobno Grzegorz dawno tak dobrze nie wyglądał i dawno nie był w tak dobrej formie. ?
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomógł Grzegorzowi w osiągnięciu sukcesu!