Corona Wood – Topo i opis rejonu
O Corona Wood dowiedziałem się dobry rok temu od Krzyśka Skoczylasa, który niestrudzenie przeczesuje beskidzkie lasy w poszukiwaniu bulderowych perełek. (Buldery na Stożku to jego robota)
Wtedy jeszcze rejon nie miał nazwy, ale zapowiadało się ciekawie. O rejonie w światku bielskiego wspinania mówiło się od jakiegoś czasu, ale nie wiele wiedzieliśmy na jego temat.
Najbardziej zachęcało mnie podobno krótkie podejście po skały. 😉
Dojazd też miałem mieć niezły, bo kilometrowo z Pszczyny miało być bliżej, niż na Jurę.
Przyszedł rok 2020 i rejon wylądował nagle na 27crags, chociaż ciągle w statusie Under construction. W końcu doszło do oficjalnego otwarcia. Rok przełomowy, czarny łabędź pod postacią covida zainspirował eksploratorów to użycia nazwy Corona Wood.
Rejon znajduje się na południu Polski, w Beskidzie Śląskim, pomiędzy Wisłą a Szczyrkiem, tuż pod przełęczą na Salmopolu od strony Wisły lub tuż za Białym Krzyżem od strony Szczyrku.
Gdy wyjechałem ze Szczyrku i minąłem tabliczkę „Wisła”, zaparkowałem przy drugim mocnym zakręcie (w lewo) w sporej zatoczce.
Moim celem były trzy sektory leżące obok siebie:
– Adept
– Tsunami
– Złodziej
Rzeczywiście podejście jest bardzo łaskawe.
Ruszyłem w dół , wzdłuż barierek, by po około 100 metrach przeskoczyć je i zejść w las na ledwo widoczną, zarośniętą ścieżkę. Zbocze nie jest strome, a po kilku metrach minąłem bardzo ciekawe bulder, wąski głaz wbity w ziemię. To Samuraj z problemami w granicach 5B do 6C. Jednak dosyć bliska odległość drogi i warkot silników zmusił mnie do ruszenia dalej.
Znalazłem się w okolicach rejonu Tsunami. Ilość kamieni leżących wokół zaskoczyła mnie. Corona Wood jest również bardzo urokliwy. To co cieszy, to zazwyczaj całkiem bezpieczne lądowiska. Można tutaj wybrać się samemu.
Większość głazów jest niska. Znaczna część chyba nie osiąga nawet 3 metrów. Sporo z nich to klasyczne półpaśce dla ludzi „nikczemnego wzrostu”. 😉 Największym problemem jest tam poderwanie tyłka, by zaraz potem przejść w mantlę. Jeśli dla kogoś ten drugi element jest trudnością, a planuje wyjazd np. do Font, Corona będzie świetnym poligonem. Ma to swoje zalety – nie potrzebujesz spottera.
Jest jednak kilka perełek. Uwagę zwraca rejon Groty oraz Tsunami, piękny głaz o iście marsjańskim kształcie – łukowato wygięty filar. Tutaj przyda się spotter.
Po kilku wstawkach w łatwiejsze pozycje zauważam, że problem beskidzkiego piaskowca w Corona Wood potrafi być spotęgowany do kwadratu: ostrość skały. Połamane kawałki kwarcu, niczym zatopione w betonie, błyszczą w promieniach słońca. Niby to piaskowiec, ale chyba też momentami zlepieniec.
To co cieszy najbardziej: jest pusto. Jesteśmy z kumplem we dwójkę, później dołącza do nas 3 kolega. Jak na tak wielki rejon (ponad 230 problemów i pewnie drugie tyle potencjalnych linii), to naprawdę świetna odmiana po coraz bardziej zatłoczonej Jurze.
Z problemów które polecam, to na pewno wspomniany Tsunami 6C+. Bardzo fajny jest też Jack Sparrow 7A (6C+?):
Jeżdżąc w skały, warto wstawiać się również w rzeczy ewidentnie nam nie siedzące. Jeśli psychologicznie jesteście konstrukcji Davida Gogginsa, spędźcie na nich nawet cały wyjazd. Jeśli jednak jesteście normalni, wystarczy 20-30% czasu wyjazdu spędzić na swoich słabościach. Pracujmy na nich na 100%, nie poddając się frustracjom. Podejdźmy do tego jak do treningu, nauki.
Dla mnie takimi słabościami są na pewno mantle (na Moonie słabo się mantluje 😉 ) oraz trawersy z haczeniem pięty i palców. Widząc Never Ending Story, a więc niski trawers po raczej pozytywnych chwytach, musiałem na nim potrenować. Jak to często bywa, na końcu nawet go polubiłem:
Odpowiadając na tytułowe pytanie, a więc czy Corona może stać się Zimnym Dołem Beskidu Śląskiego, muszę przyznać, że ma wielki potencjał. Obawiam się jednak, że nigdy nie będzie tam odpowiedniej ilości trudnych problemów, żeby mogła konkurować z Zimnym. Większość trudności to baldy w okolicach 6A-6B. Jeśli jesteś na tym poziomie, Corona Wood będzie dla ciebie super ogródkiem treningowym.
Jest jednak jeszcze trochę zamkniętych projektów, więc możemy spodziewać się wyższych trudności, no i na wielu kamykach nie wytyczono jeszcze niczego. Potem pewnie przyjdzie czas na przystawki… Za rok czy dwa sytuacja może wyglądać już nieco inaczej.
Do niewątpliwych plusów (przynajmniej na letni czas), należy wysokość, na jakiej leży teren. To zapewnia nieco chłodniejsze powietrze w gorące dni (niestety po opadach dłużej jest tam bagno).
Baldy są dobrze oznaczone i jest niewiele ograniczeń.
Bardzo dużym problem jest ostrość skały. Dobrą strategią na ten rejon jest mocne zaplastrowanie palców a nawet dłoni, przynajmniej na baldach rozgrzewkowych.
Świetnym rozwiązaniem jest też mobilna chwytotablica drewniana, pozwalająca się rozgrzać bez utraty skóry. Oczywiście polecam moje Chwyto!
Nie wyobrażam sobie, że ktoś przyjeżdża tutaj np. 200-300km i przymusowo kończy zabawę po godzinie z powodu dziur w palcach.