- Home
- Testimonials
- Michał i chorwackie boje
Testimonials

Moje pisklaki kolejny raz wylatują z gniazda. Tak i Michał na majówkę wyleciał do chorwackiej jaskini Kvarner, żeby sprawdzić w boju efekt naszej półrocznej pracy. Przychodząc do mnie, miał na koncie maksa na poziomie 2 x 6.4, które zrobił w 2017 roku. W 2018 najtrudniejszą drogą było 6.2, co tłumaczył:
ten sezon jest rekordowy pod względem jakichś dolegliwości, co widać po wynikach w skale (problem z łokciami tzw. łokieć golfisty to już od dłuższego czasu, czasami rozgrzewka pomaga a czasami bolą tak, że ciężko butelkę odkręcić, za wszelkie porady byłbym wdzięczny), (prawy bark – coraz lepiej, po regularnych ćwiczeniach z taśmami i trx), ścięgno Achillesa (za ciasne buty wspinaczkowe? dziwna kontuzja powstałą przy zakładaniu buta wspinaczkowego. 3 tyg. nie zakładałem butów do wspinu), naciągnięcie mięśnia międzyżebrowego (3 tyg restu).
Rzekłbym SKS, ale 30 lat na karku nie powinno jeszcze dawać takich objawów. Podejrzewałem (jak zwykle, bo to moje zboczenie ? ), dosyć słabą kondycję ogólną, a w szczególności siłę ogólną. Do tego wspinaczkowy staż Michała wynosił 7 lat, co potrafi już konkretnie nadwyrężyć organizm powtarzaniem ciągle tych samych wzorców ruchowych.
Testy ogólne potwierdziły moje przypuszczenia. Szału nie było. Recepta: zwiększyć ilość żelaza w diecie! Na siłowni dostał dosyć standardowy zestaw, czyli realizację najważniejszych wzorców ruchowych, core oraz dodałem wzmocnienie obolałych łokci.
Po pierwszym martwym ciągu Michał napisał: Ciężar był optymalny, mógłbym minimalnie więcej podnieść. Uśmiechnąłem się pod nosem na świadomość tego, że za kilka tygodni nawet dwa razy większy ciężar nie będzie jeszcze dla Michała dostatecznie duży. Wyniki pozostałych ćwiczeń również pozostawiały wiele do życzenia. W przypadku osób początkujących na siłowni, nie sprawdza się za bardzo skala RPE (ang. Rate of Perceived Exertion, czyli Stopień Odczuwane Wysiłku), ponieważ osoby początkujące wszystko traktują jako prawie że maksa. W szczególności kobiety mają z tym problem. Osoby początkujące nie znają jeszcze granicy swoich możliwości. Mimo to skala RPE, w połączeniu z innymi miernikami oraz zdrowym rozsądkiem i doświadczeniem trenera, może być użyteczna.
Planowanie treningu, to trochę nauka, a trochę sztuka. Korzysta się ze spostrzeżeń naukowców, wiedzy środowiska, własnego doświadczenia oraz intuicji i wyczucia. Wiedziałem że Michał ma spory potencjał siłowy, a braki w tej dziedzinie dają mu najszybszy progres. Dlatego w pierwszych tygodniach pracowaliśmy tylko nad siłą ogólną i wspinaczkową, a objętość atakowaliśmy głównie na towarzyskich zawodach bulderowych. Strategia to świetnie sprawdza się u wielu osób.
Siła rosła zgodnie z planem. Już w styczniu szarpał w martwym ciągu okolice 100kg. Pod koniec stycznia zrobił retesty, z których wynikało, że na chwyto siła wzrosła o ok 20%. Testy ogólne również pokazały progres.
Gdy potwierdziliśmy, że siła fajnie urosła, przyszedł czas na wrzucenie treningu mocy. Tę lubię robić nie tylko na kampusie (może teraz powiem herezję, ale wcale nie uważam kampus za idealny sposób budowania mocy – to jednak jest temat na osobny artykuł), ale również sięgam po rozwijanie ogólnej mocy całego ciała.
Luty to również był czas na wdrażanie sznurka i budowanie objętości. Jak to często bywa, przeskok na liny Michała trochę zdołował. Wytrzymałość leżała (wg niego, bo ja wiedziałem swoje ? ). Nie zniechęcał się jednak, więc wydymka zaczęła wracać bardzo szybko. W marcu zaliczył pierwszy wyjazd w skały. Po powrocie, zapytany, jak było, napisał:
Ok. Ja bylem w nowym rejonie. Puściutko. Fajne skały. Co prawda spadłem z vi.1+ i kierując się zasada ze jak łatwe nie idzie to trzeba się w ciężkie ruty wstawiać, poszedłem na 7c i ci powiem ze rokuje… Generalnie treningi dały rade bo krawądka której trzymam jest przerąbana i chyba z rok temu bym się nie utrzymał.
Pracowaliśmy więc dalej zgodnie z planem. Michał nie opuszczał zbyt wielu treningów. Cieszyłem się również, że nie dopadały go żadne przeziębienia i nie musieliśmy robić nieplanowanych przerw w treningu.
Kolejnego testu sprawdzającego nie planowałem. Testem miał być wyjazd do Chorwacji, gdzie Michał mógł sobie pozwolić na pełne dwa tygodnie wspinu. To dawało szansę na dobre rozwspinanie, jeśli tylko pogoda pozwoli. Wyleciał z gniazda 20 kwietnia 2019 roku. Jego celem było to:
W niedzielę 5 maja Michał napisał:
Rozwspinanie często jest problemem. Brak rozwspinania w połączeniu z podkręconymi oczekiwaniami, wywołanymi dobrze przepracowaną zimą, staje się często jeszcze większym problemem, szczególnie dla kogoś, kto nie doświadczał tego procesu dostatecznie często. Kilka treningowych sezonów zimowych, zakończonych kwadratowym wejściem w sezon skalny, pozwala zrozumieć, ile zajmie nam przywyknięcie do skały, do innej ekspozycji, do braku kolorowych i wielkich stopni, itp. Zanim jednak to się stanie, pierwszy przetrenowany sezon może skończyć się lekką depresją. Ważne jednak, aby dać sobie czas na przeniesienie wypracowanej siły z siłowni i ścianki, w skały. Nie można się poddawać. Michał się nie poddawał. Zanim napisał to co powyżej, napisał to (zamieniłem kolejność, żeby zbudować napięcie niczym w Na krawędzi ? ):
Tak więc z gniazda wyleciał pisklak, a wylądował orzeł! ? Serdecznie gratuluję Michałowi wyniku i lecimy z tym koksem dalej. ?
Jeszcze kilkoro moich orłów krąży po niebie, więc obiecuję również ich historie.
Zachęcam do skorzystania z pakietu treningowego, który pomógł Michałowi w osiągnięciu sukcesu!