Egzamin Łukasza
– Cześć Tomasz, kopę lat! – Dzwonił Łukasz. Nie gadaliśmy kilka miesięcy, gdy zrobił sobie przerwę w treningu ze względu na sezon skalny. Ale sezon już się skończył, za oknem wiatr przeganiał zeschłe liście s kąta w kąt.
– Mam sprawę. 15 października 2023 będę miał egzamin instruktorski z pezety. Muszę się do niego przygotować fizycznie.
– No kopę lat i fajnie że znowu podziałamy razem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Najbardziej lubię współpracować z konkretnymi ludźmi, którzy wiedzą po co do mnie przychodzą. Łukasz do nich należał. – To zrób testy, te co zawsze i możemy lecieć. Wystartujemy od 1 listopada.
– Super.
Nie pierwszy to przypadek, gdy miałem kogoś przygotować do egzaminów na instruktora, ale Łukasz nie był już młodzikiem. Plecy trochę niedomagały, przez co odstawił moje ulubione ćwiczenie, czyli martwy ciąg. Masa ciała też nieco podskoczyła, na szczęście tylko 3kg. Doskwierał łokieć tenisisty, ale bez tragedii. Wiedziałem że raczej da radę, chociaż spodziewałem się, że będzie więcej kombinowania przy treningach, niż u osoby młodej.
Łukasz zabrał się do regularnej pracy i nie było dziur w treningu, więc tylko co jakiś czas zagadywałem i upewniałem się, że wszystko ok. Wiedział że jak już się za coś zabiera, to znaczy że jest do tego zmotywowany i nie będzie pod tym kątem żadnych problemów.
Współczynnik wykonanych treningów w aplikacji był wysoki, ale nie zabrakło również wyjazdów na dziaby czy zimowych wyjazdów w ciepłe skalne rejony, np. do Leonidio.
Nie było źle, biorąc pod uwagę, że nie planowaliśmy peaku na ten wyjazd, a wyjazd był tylko właściwie odpoczynkiem w reżimie treningowym.
W kwietniu otworzył sezon na Jurze, zajął się zaległymi projektami, wszystko szło w świetnym kierunku, gdy…
W duchu obawiałem się, że cała praca Łukasza pójdzie na marne, bo wiele osób w takiej sytuacji absolutnie nie ma ani głowy, ani czasu na treningi. Wszyscy wiemy jak działają nasze szpitale i NFZ…
Żeby tego było mało, odezwał się znowu jego kręgosłup. Tym razem pobolewał podczas robienia przysiadów ze sztanga.
– Podłóż coś pod pięty. – Zasugerowałem. – To zmieni kąt ustawienia miednicy, co wpłynie na pozycję kręgosłupa. Powinno pomóc.
Pomogło, a kręgosłup przestał boleć.
Łukasz nie odstawił treningów. Należał do tych osób, które dzięki treningom mogą zresetować głowę i odsunąć na bok problemy przynajmniej na chwilę. To była dobra decyzja, ponieważ operacje się udały i stan osoby bliskiej się poprawił. Gdyby Łukasz przestał trenować, stan tak samo by się poprawił, ale Łukasz byłby w plecy kilkanaście tygodni treningów!
W połowie sierpnia zadzwonił do mnie znienacka.
– Masakra! – Wypalił z grubej rury. – Bark mi padł całkowicie!
– Co się stało?
– Nie wiem. Na treningu nic, ale obudziłem się rano i nie mogę podnieść ręki, tak mnie bark boli. Kurna, dwa miesiące przed egzaminem
– Spokooojnie – powiedziałem głosem ujaranego mistrza zen. – Dwa miesiące to dużo czasu, a to że bark cię boli, wcale nie znaczy, że stało się coś bardzo bardzo złego. Ból to złożony temat, niektórzy lekko coś uszkodzą, a boli ich tak, jakby to był koniec świata, a innym możesz obciąć rękę, a będzie ich tylko lekko swędzieć. Idź na USG, do orto i do fizjo. Wrócisz szybciej niż myślisz.
– Już jestem umówiony na USG.
– Pamiętaj żeby ci zrobili oba na raz!
– Ok.
– Na tydzień odstaw trening i daj znać.
Był załamany, słyszałem to w jego głosie. Wiedziałem jednak, że mówię prawdę. Z doświadczenia wiem, że ból nie jest wyznacznikiem tego, co się faktycznie w tkance stało. To jak bardzo boli uzależnione jest od wielu czynników, a faktyczne uszkodzenie tkanki jest tylko małą cząstką całości. Ból może zależeć nawet od tego, jaki dzisiaj masz humor, czy palisz papierosy, albo co o bólu uważało się w twojej rodzinie.
Po kilku dniach okazało się, że mam rację. Ból odpuścił mocno (ale nie ustąpił), mobilność wróciła, stan zapalny się zmniejszał.
Po kolejnym tygodniu dostaliśmy zielone światło na no-hangi w treningu na palce, a więc idealne narzędzie w sytuacji problemów z barkami.
Pod koniec sierpnia wróciliśmy do treningów. Jeszcze nie na pełnym gazie, ale już nie było dużej taryfy ulgowej.
Łukasz dalej jeździł w skałki, raz w tygodniu szedł na siłkę i trenował z głową. Treningowo szliśmy trochę jak po polu minowym, obserwując co się dzieje z barkami i zmniejszając obciążenie, gdy coś się pojawiało.
Gdy jesteśmy już starsi, nawet niewielka kontuzja może nas wyeliminować na znacznie dłuższy czas ze wspinania niż kiedyś, a to ze względu na to, że nasze zdolności regeneracyjne nie są już takie jak u dwudziestolatka.
Z drugiej strony jednak, gdy już wspinało się tyle lat co Łukasz, jest duża szansa że nie jedną kontuzję się przeszło, a więc nie raz musieliśmy obserwować co się dzieje z naszym ciałem. Nasza świadomość ciała oraz sygnałów potencjalnie krzyczących o kontuzji jest u starszych wspinaczy często znacznie wyższa. Czasami to zaleta, bo wiemy kiedy odpuścić, a czasami to wada, bo bywamy przewrażliwieni…
We wtorek, 10 października 2023r., a więc na 5 dni przed egzaminem zapytał:
Tomek w weekend byłem w skałach, myślisz że przed egzaminem sama siłownia i mobilności wystarczy?
Zasugerowałem mu jeszcze kilka no-hangów. Nie chciałem żeby szedł się wspinać, bo mogłoby się skończyć znowu jakimś zapaleniem. Na siłce miał ustawiony plan nie katujacy barków. Z mobilności nie miał niczego nowego, więc trzymanie się starej rutyny nie powinno niczego popsuć. Jedyne czego potrzebował, to utrzymanie układu nerwowego w gotowości, ale bez nadmiernego obciążenia.
– Dorzuć do tego kilka nohangów po rozgrzewce i będzie git!
– Ok.
– Powodzenia w weekend.
– Dzięki!
15 października 2023r. w Polsce był dniem ważnym z powodu wyborów parlamentarnych. Naród ruszył na głosowanie i oczekiwał z niecierpliwością na wyniki. W Sokolikach pogoda nie rozpieszczała. Było poniżej 10 stopni, a przez skały przechodziły fale deszczów.
Po ogłoszeniu Exit Poll okazało się, że wygrało PiS ale Opozycja ma większość. O godzinie 22:50 Łukasz wysłał zdjęcie z egzaminowego przejścia kolegi:
– Był super warun dzisiaj… – napisał. – Na szczęście u mnie lepiej:
– Masakra – oczekiwałem w napięciu na pozostałe słowa, niczym na wyniki głosowania. Na szczęście trzymał mnie w napięciu krócej niż PKW:
KONIEC I JESZCZE RAZ WIELKIE GRATULACJE DLA ŁUKASZA!
A jeśli jesteś zainteresowany treningiem ze mną, zapraszam tutaj.
Comments
Gratulacje, wysiłek się opłacił.