Carb rinsing dla wspinaczy
Fajni piłki nożnej zapewne są zaznajomieni z obrazem piłkarzy pociągających co jakiś czas płyn z bidonu po czym wypluwających go na murawę. Obiegowa opinia nt tego zachowania jest taka, że picie dużych ilości wody na zawodach czy meczu może prowadzić do problemów żołądkowych, dlatego sportowcy często kończą na zmoczeniu jamy ustnej. Jednak w tej zaawansowanej strategii dietetycznej nie tylko o to chodzi. To zachowanie jest znane pod nazwą Carb Rinsing, czyli na nasz język moglibyśmy to przetłumaczyć jako „Płukanie węglowodanami” i uważam, że jest to świetna strategia dla niektórych wspinaczy.
Sportowcy nie płuczą ust wodą, ale mieszanką wody z węglowodanami prostymi, najczęściej glukozą rozpuszczoną w stosunku 5-10g na 100ml. Podczas płukania ust, cukier rozpuszczony w wodzie oddziałuje na receptory w jamie ustnej. Te wysyłają informację do ośrodka nagrody w mózgu, że właśnie przyjęliśmy sporą dawkę węglowodanów, a więc sygnalizują zwiększoną dostępność energii. Mózg wysyła sygnał do naszych mięśni, w których zwiększa się tempo rozkładania glikogenu, dzięki czemu osiągamy krótkotrwały wzrost energii. Do tego dochodzi wywołany wyrzutem dopaminy efekt psychologiczny – mamy po prostu dopaminowego kopa.
Jest wiele badań potwierdzających skuteczność carb rinsing, np. to przeprowadzone w 2017r. na 12 sportowcach w wieku 20 lat. Stosowano carb rinsing po 11 godzinny nocnym poście. Po przepłukaniu ust węglowodanami sportowcy poprawili wynik w skoku wzwyż, sprincie na 10m, wyciskaniu na ławie, przysiadzie oraz generalnie czuli się bardziej pobudzeni. W bibliografii znajdziecie więcej linków na ten temat.
Wzrost energii trwa tyle , ile przejście długiej drogi wspinaczkowej, a więc 15-20 minut. Carb rinsing nie nadaje się na maratony, ale raczej na wysiłki krótsze oraz o większej intensywności. W sam raz dla wspinaczy pracujących na hiszpańskich klamkostradach. Przyda się również na zawodach bulderowych czy na trudność. Zauważcie, że nie połykając wody, nie zwiększamy masy ciała, co dla wspinaczy walczących na swoim limicie może mieć duże znaczenie. Poza tym nie zafundujemy sobie problemów jelitowych, jeśli mamy do nich tendencje w czasie wysiłku. Jest to strategia raczej dla zaawansowanych łojantów wspinających się na trudnych projektach na zachodzie, a nie dla jurajskich gniociarzy, ale kto wie, może warto ją stosować również na Jurze, szczególnie na drogach wymagających konkretnego zgięcia, a nie tylko mocnego szpona i świeżo podklejonych butów.
Więcej nt diety wspinacza znajdziesz tutaj.
Bibliografia:
https://www.tandfonline.com/…/abs/10.…/17461391.2017.1333159