Tych 5 rzeczy mogło mocno przyspieszyć mój progres…
Piątek Bularza to podcast dla wspinaczy. Będziemy rozmawiać o wspinaniu, treningu wspinaczkowym, mentalu, suplementach, diecie i wielu innych okołowspinaczkowych tematach.
W tym odcinku dowiesz się:
Pięć rzeczy, które zrobiłbym inaczej, gdybym znowu zaczynał się wspinać w wieku około 30 lat (lub w ogóle).
Tych pięć punktów pomoże Ci lepiej zrealizować Twój wspinaczkowy potencjał!
Zapisz się na newsletter, a będę Cię informował o nowych odcinkach:
Transkrypcja odcinka:
Dzisiejszy odcinek zatytułowany jest Co bym zrobił inaczej.
Chodzi oczywiście o to co bym zrobił inaczej, gdybym zaczynał wspinanie znowu w wieku około 30 lat, ale tak naprawdę odcinek ten, i rady które będę tutaj dawał, albo spostrzeżenia raczej, mogą się przydać każdemu wspinaczowi, niezależnie od wieku.
Pierwszą rzeczą, którą bym zrobił, gdybym znowu zaczynał moją przygodę ze wspinaniem, to lepiej planowałbym wyjazdy w skały
Jak planować wyjazdy w skały?
Kiedyś po prostu jechałem skały i tyle. Nie zastanawiałem się co to za rejon, co tam są za drogi. Oczywiście patrzyłem czy są tam proste drogi, ale to w zasadzie tyle. Czy są tam drogi w moim zasięgu, czyli albo proste rozgrzewkowe drogi, albo drogi które były osiągalne przeze mnie i czy jest ich dostatecznie dużo.
Najlepiej planować wyjazdy od pytania bardziej doświadczonych kolegów. Oni powinni wiedzieć mniej więcej na jakim poziomie się wspinasz. Możesz tez po prostu pytać o drogi z konkretnego zakresu trudności.
Najlepiej pytaj takich wspinaczy, którzy w jaki sposób ci imponują, albo którzy mają budowę podobną do twojej. Pytanie faceta wspinacza o wzroście 1,8m, podczas gdy ty jesteś niską kobietą, która waży lewo 50 kg, może się to troszeczkę rozminąć z twoimi możliwościami, celami i preferencjami.
Więc najlepiej poszukaj kogoś o podobnej budowie i kto Ci imponuje swoim wspinaniem. Pytaj również dlaczego dana droga jej się podobała, zrobiła wrażenie. Pytaj też o drogi pouczające czyli o drogi które czegoś cię nauczą nowego o wspinaniu czy o sobie, bo jest wiele takich dróg np. na Jurze.
Gdy masz już taką listę dróg, porównaj ją z listą na 8a.nu.
To jest portal, który być może już znasz. Największa wartość tego portalu to chyba jest tabela przejść, które ludzie wpisują właśnie na portalu publicznie, dzięki czemu możesz wejść sobie na daną drogę na przykład poleconą przez koleżankę i przeczytać komentarze.
Możesz zobaczyć ile trzech gwiazdek dostała czy łapek w górę. Jeżeli nie masz nic przeciwko psuciu oesów, warto czytać opisy, bo można tam znaleźć wiele szczegółów.
Warto też sprawdzać rozkład procentowy przejść OS, FL i RP.
Jeśli droga ma na koncie wiele przejść OS, to nam mówi, że jest czytelna z dołu, i że ty również możesz się postarać o oesa na tej drodze. Jeżeli jest bardzo skomplikowana czy ma gdzieś ukryte chwyty, nie będzie wielu oesów.
Warto sięgnąć też po stary to po topa Grześka Rettingera i szukać z dróg z buźkami przy nazwach.
Szkoda że Grzesiek w nowych wydaniach odszedł od systemu rekomendacji buźkami.
Owszem te buźki miały swoje minusy, nie każdemu te klasyki wydawały się takimi rzeczywiście klasykami, ale myślę że rekomendowane buźkami drogi rzeczywiście coś w sobie miały. W środowisku były uważane, przynajmniej przez koneserów tego typu wspinania, za klasyki w swoim stopniu, w swoim charakterze. Na szczęście to możesz znaleźć w starszych wydaniach topo więc warto do tego sięgnąć, a nie wyrzucać od razu z starych wydań.
No jeżeli masz taką listę dróg, w ten sposób możesz zaplanować swój wyjazd w skały, czy jakie drogi chciałbyś zrobić tego dnia.
Warto wybrać kilka dróg z danego stopnia. Gdyby się okazało, że dana droga jest zajęte można zmienić plan A na plan B.
Oczywiście musimy brać pod uwagę wystawę skał, bo może się okazać, że pomimo tego, że wybraliśmy świetne drogi, to ze względu na temperaturę i smażenie się na słońcu nie będziemy w stanie ich zrobić.
Można również kierować się popularnością rejonu. Najbardziej oblegane rejony na Jurze Północnej czy cię bliżej Krakowa mogą po prostu być za bardzo zatłoczone. Wtedy lepiej przejechać się gdzieś na Jurę środkową, która ciągle nie jest tak oblegana i tam poszukać fajnych celów,
Co bym zrobił inaczej, punkt drugi: Jadąc skały trzymałbym się tego planu za wszelką cenę! A przynajmniej bardzo starałbym się go zrealizować
Wielu wspinaczy, nie tylko ja, robi tak, że owszem coś tam sobie zaplanowali na wyjazd skały w dany rejon, w co fajnie byłoby się wstawić, ale niekoniecznie udaje im się ten plan zrealizować.
Jedziemy na planowany rejon, patrzymy, a tam ktoś się wspina na „naszej” drodze! W tym momencie odstawiamy plan na bok i zaczynamy się wspinać po czym popadnie, nie respektując tego co postanowiliśmy, nie próbujemy swojego planu wprowadzić w życie.
Jakby uchodzi trochę z nas para.
Szczególnie jeśli chodzi o sytuację, gdy planowali wstawić się w drogi trudne. Wtedy szybko przychodzi nam zrezygnować i mamy wytłumaczenie, że przecież „nasza droga” była zajęta.
A szkoda. Warto jednak trzymać się tego, co postanowiliśmy w pieleszach domowych, niezależnie od tego, czy ktoś wisi na tej naszej docelowej drodze, czy nie. Po prostu zawsze można się z tą osobą dogadać.
Punkt trzeci: Pracowałbym śmielej z nagrywaniem filmów i ich analizą pod kątem błędów technicznych.
Dzisiaj nagrywanie siebie wspinającego się nie jest już niczym dziwnym, natomiast gdy ja zaczynałem się wspinać, to już abstrahując od tego, że trudniej było z telefonami, które miały możliwość nagrywania robienie tego było dziwnie odbierane i kojarzyło dziwne się z narcyzmem.
Znacznie śmielej bym do tego tematu podchodził teraz.
Jak analizować taki film? Oczywiście to co zobaczymy uzależnione jest od naszego doświadczenia, ale rzeczy na które zawsze warto zwrócić uwagę to na przykład praca nóg. Czy od razu stawiam stopy tak jak ma być, czy bawię się w jakiś poprawianie pomimo tego, że wcześniej postawiłem nogę. Najlepiej byłoby tak że namierzam stopień wstawiam nogę w miejscu, w którym chciałem postawić i odwracam wzrok na kolejne stopnie, czy kolejny chwyty.
Jeżeli widzimy, że stawiamy na stopień, potem znowu patrzymy, czy gdzieś tam gmeramy nogą, żeby jeszcze troszeczkę buta przesunąć, to mamy pole do popisu.
Kolejną rzeczą jest, czy inicjuje ruch śmiało, czy może zbieram się do tego, jak pies do jeża. To sporo mówi o naszej wspinaczkowej śmiałości. Szczególnie jeśli chodzi o ruchy bardziej dynamiczne. Jeżeli zabieramy się tak do tego ruchu i zabierałam i nie możemy odpalić, to znowu widzimy, że mamy pod tym kątem pole do popisu.
C z naszymi biodrami? Czy wiszą pomiędzy barkami, całe plecy, cały tułów, czy jednak z łopatki i klatka jest wypięta? Staramy się przysunąć nasz środek ciężkości bliżej ścianki. Ustawiamy się dobrze technicznie bokiem, czy w żabce, w zależności od tego czego wymaga sytuacja? Czy raczej ciągniemy ten tyłek za każdym razem i on nam tak opada i opada i atakuje barki, troczki, łokcie? Czyli jak wygląda zaangażowanie przedniej i tylnej taśmy, to także możemy wyłapać z filmów.
Nie musimy mieć nie wiadomo jakiego oka do tych technicznych rzeczy, bo tych kilka rad na pewno już nam pomoże.
Podobnie zresztą z rękami. Czy łapiemy chwyt i tak jak go złapaliśmy wychodzimy z niego, czy może ciągle poprawiam, żeby idealnie złapać chwyt, próbuję jeszcze lepiej go złapać.
Możemy się przyjrzeć też, czy wspinamy się dostatecznie szybko. Ja jestem raczej zdania, że powinniśmy się wspinać szybko. Gdy wchodzimy w ścianę, zegar tyka, przedramię puchnie. Im szybciej pokonamy drogę, tym lepiej. Oczywiście chcemy zachować poprawną technikę, więc szybkość można zwiększać do pewnego momentu, a potem zaczynamy tracić koordynację, precyzję, technikę. Wtedy oznacza to, że na ten moment wspinamy się za szybko.
Jednak niektórzy wspinacze wspinają się bardzo powoli i powinni przyspieszy
tempo. Byłaby wtedy większa szansa że zrobiliby jednak drogę.
Punkt czwarty: poważniej podchodziłbym do kontuzji, a mówiąc „poważniej” mam na myśli odpowiedzialniej
Miewałem w swoim życiu kontuzje i często kontuzja powodowała, że przestawałem się wspinać w ogóle na jakiś czas.
To był zły pomysł, żeby odstawiać całkowicie aktywność. Owszem 10 – 15 lat temu jeszcze nie wiedziano do końca, że nie powinno się odstawiać tak całkiem aktywności, więc trochę to podejście do kontuzji wtedy wyglądało inaczej, ale to co bym teraz zrobił lepiej, gdybym złapał kontuzję, to starałbym się dowiedzieć, co się stało, co się popsuło i jakie są jakby trendy w leczeniu tego. Internet jest nieocenionym źródłem informacji, tak jeśli chodzi o rady znajomych i nieznajomych, ale również po prostu dostęp do jakichś mniej lub bardziej naukowych prac.
Naprawdę bardzo łatwo można się dowiedzieć, z czym się ma do czynienia, jeśli chodzi o kontuzje i myślę że każdy wspinacz powinien to robić w sytuacji, gdy coś się stanie. Dlaczego zawsze jest dobrze wiedzieć co się dzieje i mieć takie poczucie sprawczości w tej sytuacji. Nie być ofiarą tego co się stało.
Druga rzecz: gdy pójdziecie do specjalisty, do fizjo, czy ortopedy, też będziecie nim rozmawiali na trochę innym poziomie. Będziecie mogli zadawać im konkretniejsze pytania. To waszej prawo, bo to jest wasze zdrowie i wasze ciało. Możecie takiemu zadawać każde pytanie, jeżeli mu się nie podoba, to jest jego problem. Zawsze możecie zmienić lekarza.
Fizjoterapeuci na szczęście są w tym przypadku „fajniejsi”. Przede wszystkim oni mają więcej czasu dla was dla nas. Nie 10 minut i „następny proszę!” tylko rzeczywiście ta porada trwa 45 minut, czy tyle ile trzeba.
Jeśli wybieracie fizjo, idźcie do takiego, który jest specem od danego problemu. Tu znowu Internet jest źródłem informacji. Łatwiej jest znaleźć takich speców nawet jeżeli trzeba będzie pojechać do innego miasta, nie traćcie kasy i czasu na byle jakiego ortopedę, byle jakiego fizjoterapeuty. To szczególnie ważne w fizjoterapii. Są różne specjalizacje. Co innego powie wam specjalista od dłoni, a co innego powie wam specjalista od dzieci, gdy wy do niego przyjdziecie z zerwanym troczkiem.
Szukajcie fizjo który kuma temat i tak bym też zrobił, gdybym teraz był kontuzjowany i nie wiedziałbym co się stało. Najpierw zastanowiłbym się, poczytałbym, poszukałbym co mogło się popsuć, a potem z taką listą pytań poszedłbym ewentualnie do fizjo.
Nie obstawiałbym treningu, ale dalej obciążał bym strukturę oczywiście na odpowiednim poziomie objętości i intensywności. Trenował bym zdrową kończyny, czy też stronę.
Bardziej regularnie trenował bym na przykład trening siłowy, trening mentalny, rozciąganie i mobilność.
To zawsze możecie robić.
Punkt piąty: co bym zrobił inaczej gdybym znowu zaczynał się wspinać to śmielej atakowałbym trudne drogi
Żeby dobrze się wspinać, żeby wspinać się po trudnych drogach, trzeba wstawiać się w trudne drogi!
Wielu z nas ma takie podejście, że najpierw chce przyładować pod te trudne drogi, zanim zacznie się w nie wstawiać. To nie tak!
Przede wszystkim musimy zacząć wspinać się po trudnych drogach. Od samego wspinania po trudnych drogach łatwiej będzie się nam robić trudne drogi, niż od tylko i wyłącznie ćwiczenia na chwytotablicy czy podciągania się.
Wspinaczka to sport techniczny. Uczymy się wspinając.
W jaki sposób wprowadzić plan śmiałego atakowania trudnych dróg?
Przede wszystkim starajmy się wspinać z lepszymi spinaczami. Ja wiem że to jest takie trochę śmieszne gadanie, bo gdyby każdy tak podchodził, nikt z nikim by się nie wspinał, bo każdy by mówił „wiesz co, no nie będę się z tobą wspinać, bo ty jesteś słabszy, a ja muszę się wspinać z lepszymi wspinaczami”
Mielibyśmy wszyscy problem. Jeśli jednak znasz ekipę, która cię weźmie na baldy, czy na drogi, podepnij się pod nią. Bardzo ci pomogą. Szczególnie jeśli są to wspinacze pozytywnie podchodzący do ciebie, a nie tylko i wyłącznie szydera. Szydera jest okej na pewnym poziomie, ale dobrze żeby ta szydera była też zrównoważona takim fajnym dopingiem gdy się wspinasz.
Podepnij się pod lepszych wspinaczy, oni będą cię pchali na trudniejsze drogi, oni też będą cię zabierali w rejony, gdzie są tylko trudniejsze drogi. Nie będziesz miał po prostu wyboru, będziesz musiał się po trudniejszych drogach wspinać.
Kolejna rzecz to wybieranie tych trudniejszych dróg właśnie na poziomie planowania. Jeśli planujesz swój wyjazd skały, jeśli masz wpływ na to gdzie jedziesz, zawsze zaplanuj sobie jakieś trudniejsze drogi i trzymaj się tego planu.
Wstaw się w tą drogę chociażby od ekspresu do ekspresu, pomacaj te trudne przechwyty, żebyś po prostu wiedział, co to znaczy wspinać się na trudnych drogach i jak to boli, jakie to uczucie.
Kolejna rzecz to zaakceptował że przesuwanie naszej granicy wspinaczkowej nie będzie miało miejsca, gdy my będziemy ciągle szukać wygody, jakieś równowagi. Musisz zaakceptować, że im trudniejsza droga, tym bardziej bolesna ona jest, szczególnie jeśli mówimy o Jurze. Niektóre chwyty bolą, pozycje są niewygodne, nie znajdziemy na tych drogach równowagi. Będą nas paliły na niektórych (nawet na Jurze!) przedramiona i to jest oczywista rzecz dla każdego, kto wspina się po trudniejszych drogach. Zaakceptuj to.
Ne szukaj wygody na trudnych drogach! W tym wygody mentalnej. Nie. To zawsze jest psychiczna walka.
Z mojej strony to tyl. Mam nadzieję że tych 5 punktów będzie dla ciebie pomocnych.
Dla podsumowania o tym, co bym zrobił inaczej:
- Lepiej planował bym wyjazdy w skały.
- Trzymałbym się tego planu za wszelką cenę! A przynajmniej bardzo starałbym się go zrealizować.
- Pracowałbym śmielej z nagrywaniem filmów i ich analizą pod kątem błędów technicznych.
- poważniej podchodziłbym do kontuzji, a mówiąc „poważniej” mam na myśli odpowiedzialniej.
- Śmielej atakowałbym trudne drogi.