Czy da się zrobić pierwsze 7C po czterdziestce?
Tym wpisem chciałem rozpocząć cykl nowych tekstów i mam nadzieję, że będę miał więcej materiałów do niego, chociaż to zależy również od ciebie. Chcę zaprezentować rozmowy ze wspinaczami, którzy swoją przygodę z naszym ulubionym sportem rozpoczęli, będąc w wieku około 30 lat i doszli do poziomu jurajskiego VI.5 (na zachodzie około 8a) lub bulderowego 7C. Będę ich pytał o to, jak im się udało to osiągnąć, może zdradzą nam jakieś sprytne patenty, albo po prostu pozwolą się bliżej poznać. Na koniec tego przydługiego wstępu mam prośbę: jeśli znasz kogoś, kto pasowałby do powyższego wzorca, daj proszę na niego namiar. Przewałkuję go porządnie, obiecuję!
Poznaj Grzegorza. Może nawet kojarzysz go ze skał: łysy, wydziarany koks w jajogniotach rodem z lat 80. Silny facet.
Tomek: Gratuluję bulderu 7C zrobionego po trzydziestce! To duże osiągnięcie. Napisz coś o tym baldzie. Co to za problem i gdzie się znajduje? Dlaczego właśnie ten? Jaki jest jego charakter? Ile zajęła ci praca nad nim? Co było największą trudnością? Co ci się w nim najbardziej podobało?
Grzegorz: Dzięki. Chyba po 40stce. Temny ritir low to problem gdzie mogłem w pełni wykorzystać moje mocne strony ot choćby silny korpus: niski daszek, klameczki i oblaki plus genialne haczenia stóp, no balderowa poezja! Jeździłem na niego z piec, sześć razy rozłożone na rok, może półtorej, a górną część wycenianą na 7B zrobiłem kilkanaście razy .
Dlaczego ten? No chyba dlatego, że poczułem szansę zrobienia i tak się stało .
Wspinanie w Ludvikovie bardzo mi pasuje, pozytywne chwyty i siłowe ruchy .
Tomek: Kiedy zacząłeś się wspinać? Jak wygląda historia twojego wspinania?
Grzegorz: Zacząłem przygodę ze wspinem w 2008 roku od kursu w sokolikach ,treningi regularne może półtorej roku od pierwszego kontaktu ze skałami a na początku jeździłem tylko w skały.
Od początku byłem zafascynowany cyferkami (choć z matematyką mam na bakier).
Każdego roku udawało mi się pokonywać kolejne stopnie trudności i to było mega fascynujące. Piszę w czasie przeszłym bo w chwili obecnej najważniejsze dla mnie jest pokonać daną linię niezależnie od wyceny danej przez autora, co za różnica, czy to jest 5C czy 7C skoro nie mogę jej zrobić?
Oczywiście bardziej motywują do działania trudniejsze propozycje i wspinanie na limesie. Jakiś czas temu odstawiłem linę, miało być chwilowo ale wakacje w Albarracinie pozmieniały mi w głowie… Teraz bardziej myślę o sobie jako o boulderowcu niż wspinaczu.
Właściwie to wspinanie sportowe stało się dla mnie zbyt popularne, kolejki pod drogami i ludzie którzy nie tworzą już tak fajnego klimatu jak dawniej spowodowało, że znalazłem bardziej niszową jego odmianę, przynajmniej jeszcze w Polsce.
Tomek: Jakie jest twoje sportowe doświadczenie? Czy coś z twoich wcześniejszych sportowych aktywności przeniosło się na wspinanie lub trening wspinaczkowy?
Grzegorz: Znasz kung-fu?
W moich szkolnych latach leciało Wejście Smoka naturalnym było wiec dla mnie jako małego niewysportowanego grubaska, dręczonego przez kolegów poznać Kung fu.
Mój pierwszy sport to karate, kick boxing i box (bo szkoły Kung fu nie było)
Do tego robienie muskulatury na siłce.
Nieregularnie od 8 klasy, a na poważnie od 19 roku życia, zacząłem treningi.
Jaki miało to wpływ na wspinanie? A no taki, że mój zestaw mięśni umożliwiał mi bardzo wiele, ale waga skutecznie uniemożliwiała progres, palce były tu najsłabszym ogniwem przy stówie, jaką ważyłem.
Od początku wspinania jestem na redukcji .
Osoby z innym typem budowy osiągają dużo szybszy postęp we wspinaczce, ale są momenty gdzie lata treningu siłowego dają mi przewagę 🙂
Tomek: Nad tą przewagą chciałbym się zatrzymać na dłużej. Bo w naszym światku ciągle pokutuje myślenie, że przerzucanie żelaza nic wspinaczowi dać nie może. Stara szkoła. Jednak szkoła nowa coraz bardziej otwiera się na te dodatkowe, ogólnosiłowe aktywności. Co konkretnie dało ci żelazo i ile wyciągałeś w martwym ciągu?
Grzegorz: Żelazo może dać bardzo dużo, wszystko zależy od sposobu ćwiczenia 😛 ogólnie znane prawidła : siła maksymalna to 1-3 powtórzeń, nie powoduje wzrostu masy mięśniowej.
8-12 powtórzeń nas wspinaczy nie interere bo powoduje wzrost masy mięśni. 🙂
Powyżej 15 powtórzeń powinno być ok, bo to już wytrzymałość też bez wzrostu masy. 🙂
W martwym koło 170 kg, max na barki 110 kg, na klatę 155 kg, przysiad 170 kg, ale najbardziej jestem dumny z dipów na poręczach bo udało mi się podnieść z doczepionymi 80 kg. 🙂 Tyle o ciężarach !
Tomek: O ciężarach tyle, ale muszę dodać od siebie, poza sferą fizyczną związaną z żelazem, jest jeszcze sfera psychologiczna. Taki trening fajnie odmula. Jest raczej mentalnie prosty: oto sztanga, podnoś! Nie ma olbrzymich niuansów technicznych, wysokości, słabego lądowania, jeśli nie wymantluję, palców, w których w każdej chwili może coś trzasnąć, presji psychicznej. Podnosisz ciężar i tyle. Nawet jeśli to będzie męczące, albo atakuję PR (personal record), to jednak dalej wielkiej komplikacji nie ma. Takie sesje fajnie się wplata w plan treningowy, pomiędzy sesje czysto wspinaczkowe.
Grzegorz: Podejrzewam, że i tak wszyscy przeciętnie uzdolnieni wspinacze zatrzymają się prędzej czy później w tym samym miejscu. 🙂 Wg mnie są to okolice stopnia 6.5 .
Wejście na wyższy poziom wymaga wiele pracy nad sobą:)
Tomek: Tak. Ja bym nawet dodał, że wiele mądrej pracy oraz więcej wyrzeczeń. Generalnie wspinaczka jest bardzo wkręcającym sportem. Drogi czy buldery często stają się naszą obsesją. Myślimy o nich, wizualizujemy przejścia nawet wtedy, gdy jesteśmy daleko od skał. Poświęcamy dla naszej pasji bardzo dużo. Na im większym poziomie chcemy się wspinać, tym więcej musimy poświęcić. Zastanawiałeś się kiedyś, z czego zrezygnowałeś w swoim życiu, aby móc się wspinać? Jak myślisz, co cię ominęło?
Grzegorz: Hmm… Nie odczuwam by coś mnie ominęło! Dla wpinania zrezygnowałem z dobrze płatnej dodatkowej pracy, po to by mieć więcej czasu i siły! 🙂
Chwile spędzone w skałach są dla mnie bezcenne i jeśli towarzyszy mi moja małżonka to jestem spełniony w 100 % !
Tomek: Tak, praca zawodowa chyba najczęściej cierpi na naszej pasji.
Opowiedz teraz o swoim treningu? Jakimi zasadami się w nim kierujesz? Na jakiej podstawie wybierasz ćwiczenia, dobierasz intensywność?
Grzegorz: Trening na chwilę obecną bardziej przypomina freestyle niż jakiś plan treningowy. 🙂
Wspinaczkowo staram się jak najwięcej być w skałach, gdzie siłę robię na trudnych ruchach, a wytrzymałkę na średnio trudnych baldach często pokonywanych jeden po drugim.
Do tego dokładam 1-2 treningi mięśni anytagonistycznych do tych używanych we wspinie i pomagających utrzymać mi względnie przyzwoita wagę. 🙂
Gros ćwiczeń zapożyczam z gimnastyki sportowej i streetworkoutu, czasem trochę żelaza i jakiś bieg, ale jak już, to interwały albo szybkie 5km, nie więcej.
Reasumując 3x w skałach plus 2-3 inne treningi na tydzień. Jak na 40+ to chyba nie tak źle. 😉
Czuje się prawdziwym sportowcem w tej grze samego ze sobą 🙂
Tomek: Idealnie. Większość czasu spędzasz w skałach, a jak wiadomo wspinaczka jest najlepszym treningiem wspinaczki. Mimo to 5-6 jednostek treningowych w tygodniu to sporo. Opisz swoją pakernię, w której wykonujesz ten suplementalny trening. Jakie sprzęty posiadasz? Co możesz w niej robić? Jakiej muzy słuchasz podczas treningu?
Grzegorz: Mój kącik treningowy ma wszystko co trzeba: kółka, drążki, poręcze, drabinkę, ławeczka, sztangi ,kettle, itp. , jest miejsce też na chwytotablicę i listwy od A’Muerte do zwisania. Co do muzyki to ostatnio godzinami mogę słuchać Grammatika .
Tomek: Jak wygląda historia twoich kontuzji? Czy uważasz, że kontuzje we wspinaczce są smutne, ale jednak nieodzowne, czy może należysz do obozu, który uważa, że kontuzja to porażka, która nigdy nie powinna się zdarzyć?
Grzegorz: Kilka różnych kontuzji miałem, ale nigdy nie restuję! Jak zepsuje palec – to pompuje albo biegam, wiesz o co chodzi .
Z reguły najbardziej uniemożliwiają wspin kontuzje palców, stosuje wtedy automasaż i plastrowanie, najdłużej bez wspinu wytrzymałem tydzień, zawsze się da wspinać! Można zmienić chwyty, pojechać na przykład na oblaki i klamy jak się nie da zapinać na krawądach, itp. itd.
Tomek: Czy rodzaj kontuzji zmienił się, gdy przestałeś się wspinać z liną i przeniosłeś się na baldy?
Grzegorz: Nie ,jest dokładnie tak samo.
Tomek: Jakie są 3 najważniejsze cechy dobrego bulderowca i dlaczego?
Grzegorz: Tego niestety nie wiem, jak odkryje to powiem 😉
Tomek: Jakie są twoje 3 wspinaczkowe słabości i 3 mocne strony?
Grzegorz: Waga, technika wciąż niedoskonała i waga, to słabości. 🙂
Mocne – chyba wytrwałość w dążeniu do celu i przyzwoicie wzmocniony gorset mięśniowy. 😉
Tomek: Liczysz kalorie? Masz jakieś taktyki na zbijanie masy? Stosujesz jakiś konkretne filozofie odżywiania? Diety eliminacyjne, nie jesz konkretnych składników? Jak wygląda twoja suplementacja?
Grzegorz: Filozofia żywienia jest prosta – jeść jak najbardziej naturalne i jak najmniej przetworzone produkty. Dużo warzyw plus jakieś białko 🙂 Z suplementów to aminokwasy BCAA i kreatyna, ale niezmiernie rzadko 😛
Tomek: Czym powinien (czy w ogóle powinien?) różnić się trening osoby 20 letniej od treningu osoby w wieku około 40 lat?
Grzegorz: Ja już jestem po 40-ce i ładuje tak samo ostro jak miałem 20, a może nawet ciężej. Pewnie regeneracja jest dużo gorsza i nie zawsze daje radę zaplanowane rzeczy zrobić, ale robię max ile się da w danym dniu 🙂
Tomek: Dlaczego przestałeś sie wspinać z liną?
Grzegorz: Nie jestem typem wytrzymałościowego gościa i tak najbardziej lubiłem króciutki drogi zwane przez tych “prawdziwych” wspinaczy parchami. 😉 Baldy to naturalna konsekwencja, nie mam już czasu być wszechstronnym i bardzo mocno przeciętnym wspinaczem , wolę być mniej przeciętnym za cenę specjalizacji. 😉 Poza tym jak wspomniałem popularyzacja wspinu mnie zniechęca… No ciasno się zrobiło. No i powiem Ci jeszcze, że nie fascynuje mnie wysokość i ekspozycja lecz super ruchy na koniuszkach palców 😉
Tomek: Gdybyś znowu zaczynał swoją przygodę ze wspinaczką, ale wiedziałbyś o niej i o treningu to co wiesz teraz, co zrobiłbyś inaczej i dlaczego?
Grzegorz: Wiem, że moja droga była nienajgorsza. Łagodny start, wzmocnienie powolne ścięgien przez dwa lata i potem jazda. 🙂 Poza tym sam proces nauki treningu był równie fajny.
Tomek: Co radziłbyś osobie, zaczynającej wspinaczkę i buldering w wieku 30 lat, żeby mogła jak najszybciej zrobić balda wycenionego na 7C?
Grzegorz: Powiedziałbym, żeby robiła to co uwielbia a efekt przyjdzie sam! Drugie to być jak najwięcej w skałach, a nie na panelu – na to jest czas potem. 🙂 Zacząłem wspin w wieku 33 lat i mając 100 kg wagi mój poziom na początku to całe 5. 🙂 Konsekwentnie da się zbudować formę nawet po 30.
Tomek: Ile miesięcznie wydajesz na paliwo, żeby dojechać w skały? 😉
Grzegorz: Wszystkie wolne fundusze idą na paliwo. W skały mam minimum 100 km, a daje radę po pracy wyskoczyć na wspin wieczorny. 🙂 Kwestia chęci.
Tomek: Ile samochodów zajechałeś w ciągu swojej kariery wspinaczkowej? 😀
Grzegorz: Bez komentarza 😉
Tomek: Urodził ci się dzieciak. Jak łączysz rolę pasję wspinania z rolą ojca? A może temat jest na tyle świeży, że dzieciaczek jeszcze nie ogarnia kim jest ta łysa istota, która czasami bierze go na ręce? Jakie masz rady dla osób będących w podobnej sytuacji? Ustalałeś z partnerką, jak będzie wyglądać twoje wspinanie po urodzeniu się dziecka?
Grzegorz: Porad nie mam żadnych w tym temacie, gdyż nie ma tu rozwiązania – zawsze ktoś cierpi. Obecnie balansuje na krawędzi wytrzymałości psychicznej mojej żony .
Tomek: Natalia wydaje sie bardzo wspierać cię pod kątem twojej pasji. Jakie masz rady dla osób, których partnerzy się są tacy wyrozumiali, nie mówiąc już o wsparciu?
Grzegorz: W tym miejscu chciałbym jej bardzo podziękować bo drugiej tak wyrozumialej i cierpliwej osoby nie znam, większość obowiązków domowych, od których się migam, spada na nią. Z drugiej strony uważam, że życie jest za krótkie żeby się męczyć i nie móc samorealizować!
Na koniec jeszcze tylko słowo do mojej żony: Natalia bardzo Cię kocham!
Jeśli miałbym kiedykolwiek wrócić do wspinu z liną, to za partnerkę chciałbym mieć wyłącznie moja żonę – najlepsze wspinaczki i najlepszy doping dostawałem właśnie od niej!
Tomek: Pamiętam jak kiedyś opowiadałeś mi o pewnych analizach, które wykonałeś na danych pochodzących ze strony 8a.nu. Chciałeś dowiedzieć się, ile dróg w roku trzeba robić, żeby co roku mieć progres. Czy możesz powiedzieć do jakich wniosków wtedy doszedłeś? Czy twoje przywidywania się w ogóle sprawdziły?
Grzegorz: Niestety nie udało się wyciągnąć konstruktywnych wniosków.
Tomek: Wrzucasz wiele filmów z bulderów. Skąd ten pomysł się wziął? Dlaczego dokumentujesz swoje przejścia?
Grzegorz: Po pierwsze to czysty narcyzm. 😉 Lubię się pooglądać. Dwa to analiza błędów na jaką pozwala film. Trzy umożliwiam komuś rozeznać przebieg balda, co nie zawsze jest oczywiste. No i ostatni aspekt widać co i jak robię – idzie tu o czystość stylu. 🙂
Tomek: Bo już się bałem, że w bulderowym środowisku, jak czegoś nie ma na filmie, najlepiej bez cięcia, to przejścia nie było. 😉
Grzegorz: Wiesz, najczęściej mam świadków moich przejść. 😛
Tomek: Masz na myśli swojego uroczego psa, Ozzy? 😉 Muszę przyznać, że filmy są coraz bardziej zaawansowane. Jakich sprzętów używasz? W czym robisz obróbkę? Czy planujesz iść w tym kierunku jeszcze mocniej?
Grzegorz: Na początku kręciłem srajphonem. 😉 Teraz używam go-pro, jakiś starszy model zakupiony z drugiej ręki. 🙂 Na razie lepszego sprzętu nie planuje, raczej optymalizację tego co mam. 🙂 A obrabiam w imovie (lubię sprzęty z nadgryzionym jabłuszkiem).
Tomek: Na ostatnich produkcjach widać, że masz wsparcie firmy A’Muerte. Może coś więcej o tym powiedzieć?
Grzegorz: A’Muerte zajmuje się produkcją drewnianych elementów do treningu wspinaczkowego. Opracowywane są we współpracy z największymi mistrzami czeskiego wspinu, ot choćby z Adamem O. 😉 Znalazłem ta firmę przez to, że szukałem dobrego panaceum na moje wiecznie ściorane opuszki, a oni robią super balsam regenerujący – który de facto sam używasz 🙂
Tomek: Używam i nawet jestem zadowolony, bo chociaż do takich środków podchodzę sceptycznie, to jednak czuję, że skóra jest odpowiednio nawilżona. Czy szybciej się regeneruję? Nie wiem, może troszkę. Mam tylko porównanie z Climb On, który w ogóle nie przypadł mi do gustu, bo był strasznie tłusty. A’Muerte takie nie jest i fajnie pachnie. Poza tym, moja kobieta, jak przeczytała skład, to skomentowała “dobry”, co w jej ustach brzmi jak olbrzymia pochwała.
Grześ: Super!
Warto zapoznać się z ofertą firmy Amuerte.cz, bo dobry, ręcznie robiony produkt oferują. Obecnie mój trening siły palców odbywa się na listwach zrobionych przez sympatycznego Czecha. Liczę na progres.
Tomek: Na filmie z przejścia zimnodołowego klasyka Bongo 7B wspinasz się w spodenkach, a nie w swoich kolorowych jajogniotach? Czy coś się stało? 😉
Grześ: Klasyczne skiny nie nadają się na takie temperatury poza tym bardzo lubię klimat lat 80 bo gdybym wtedy odkrył wspinanie to tak właśnie bym wyglądał 😉
Tomek: Gdybyś odkrył ją w latach 80, to pewnie nie zdążyłbyś przytyć do 100kg. Wtedy wszyscy mieli anoreksję. 😉 Czy gdybyś miał wrócić jeszcze do sznurka, dla przejścia jakiej drogi mógłbyś to zrobić?
Grześ: Mam trochę planów związanych z kilkuwpinkowymi drogami, ale nie wypada chyba mówić na wyrost. Muszę jeszcze popracować nad siłą palców i zrzucić parę kilo, bo to co planuje jest mega gniociarnią. 😉
Tomek: W takim razie życzę powodzenia oraz świetnych ujęć! Dziękuję za wywiad. 🙂
Grześ: A ja chciałbym podziękować wszystkim, dzięki którym mogę rozwijać swoją pasję. Życzę również mocy czytelnikom Twojego bloga!
P.S. Żeby w wieku 30 lat udało się wam dojść do poziomu Grześka, musicie trenować w bardzo przemyślany i zaplanowany sposób. Zapraszam do zapoznania się z indywidualnymi planami treningowymi.
Comments
Niesamowicie inspirujące. Zamiast fotela i pilota (do telewizora) wspinaczka. Sam mam już grubo po 40 i zaczynam wyczuwać w palacach u nóg, że mam dwie drogi. Pierwsza z fotelem w salonie i druga w wędrówkach. Na wspinaczkę jednak bym się nie zdecydował, ale ruch po szlakach górskich, przynajmniej na początek.